Zawirusowali mi bloga ! Jak z tego wyszłam i kto mi pomógł ?
Stało się. Zawirusowali mi bloga! W efekcie zniknęłam na całe trzy tygodnie, ale za to Prawstoria wraca zupełnie odmieniona. Jak to się stało ? Jak z tego wyszłam i kto mi pomógł? Piszę ku przestrodze wszystkim blogującym i posiadającym strony internetowe, bo to mrożąca krew w żyłach historia!
„NIE JEST PANI NASZYM TARGETEM” CZYLI MOJE POSZUKIWANIA OPIEKI NAD BLOGIEM
Jeśli mnie czytasz, to wiesz, że od dłuższego czasu poszukiwałam opieki nad blogiem. Pisałam o tym we wpisie „Opieka nad blogiem: przygody i lekcje”, a ponad rok później przyszło mi ten wpis zmieniać, bo pewien pan zagroził mi sądem, o czym z kolei opowiedziałam we wpisie o wadach blogowania.
Wracając jednak do moich przygód z poszukiwaniem wsparcia, w zasadzie wniosek jest jeden: wychodziło na to, że tacy mali, hobbystyczni blogerzy jak ja po prostu nie są targetem dla tych wszystkich „wspieraczy wordpressa”, projektantów stron internatowych, grafików i generalnie wszelkiej maści „aniołów stróżów” blogowania. Pozwolę sobie zacytować pewnego gentelmana z niesamowicie poważnej i profesjonalnej agencji designerskiej, który ujął to na piśmie tak : „ Zapewne Pani też nie wykonuje pracy która nie przynosi Pani ani satysfakcji ani zysku. Trudno się tutaj dziwić designerom. Pro klienckie podejście to może nie jest trafne określenie w tej branży bo nie chodzi o kupienie chleba tylko wspólne kreowanie produktu.” [interpunkcja, ortografia i gramatyka oryginalne – Prawstoria] Cóż – pomyślałam- no, profesjonalista zna się na rzeczy. Ostatecznie nie jestem chlebem żeby mnie kupować ani w ogóle produktem do kreowania. A już tym bardziej nie mogę pana i jego agencji torturować pracą, która nie przyniesie mu ani satysfakcji ani zysku. Na marginesie dodam, że zarówno tenże pan jak też wszyscy inni panowie i panie, z którymi rozmawiałam lub korespondowałam, … nawet nie pytali ile jestem w stanie zapłacić za ich usługi. Do kwestii wyceny w ogóle nie dotarliśmy. Ba, w niektórych przypadkach nie udało mi się nawet przedrzeć przez asystentkę/-ta aniołów stróżów blogera. No, to wtedy sobie pomyślała, że jak już asystenci speców od wordpressa mnie odrzucają, to nie pozostało mi już tylko jedno: rytualne seppuku skrzyżowane z harakiri. Nie, no żartuję 😊. Po prostu wzięłam sprawy w swoje ręce.BIORĘ SPRAWY W SWOJE RĘCE, A TU …ZAWIRUSOWALI MI BLOGA 😊!
Zaczęło się niewinnie. Po prostu dałam ogłoszenie na dwóch portalach dla feelancerów. Wyłuszczyłam w nim o co mi chodzi, zaznaczając, że bloguję niekomercyjnie i hobbystycznie. A ponieważ przytłaczająca większość moich mało zachęcających doświadczeń z opiekunami blogowania miała cechę wspólną –spece byli z Warszawy lub okolic – to z góry podziękowałam za zainteresowanie ofertą wykonawcom z tego regionu. Po prostu nie miałam ochoty na „powtórkę z rozrywki”. Autentycznie było mi już szkoda czasu. Ogłoszenia poszły. I zaczęło się. Jeszcze tego samego dnia moja strona najpierw zaczęła się dziwnie zachowywać, a nie minęło 48 godzin i po prostu padła. Wniosek był jeden: zawirusowali mi bloga.
ZAWIRUSOWALI MI BLOGA, ALE EKSPERCI SPIESZĄ Z POMOCĄ. NIEKTÓRYCH JUŻ NAWET ZNAM
To co się zaczęło dziać po opublikowaniu tych ogłoszeń autentycznie przeszło moje najśmielsze oczekiwania, bo dostałam w sumie kilkadziesiąt ofert. Spora część była od przeróżnych freelancerów, firm i agencji designerskich z Warszawy. I to mnie zastanowiło. Przecież wyraźnie napisałam, że z góry dziękuję wszystkim z Warszawy i okolic. Co jeszcze ciekawsze, część ofert była… od tych samych fachowców, którzy wcześniej nie wyrazili zainteresowania. I to mnie zastanawia do dziś. Nie mam pojęcia co Państwu siedzi w głowach. Kompletnie nie pojmuję Państwa toku rozumowania, a bardzo bym chciała. Oczywiście wszystkim z Warszawy i okolic podziękowałam natychmiast. Poza jedną osobą, ale o tym za chwilę. W każdym zaczęłam czytać resztę ofert, a że było co czytać zabrałam się za to weekend. Część odpowiadających od razu zwróciła uwagę na to, że mam zawirusowaną stronę i zaproponowała pomoc za dodatkową opłatą, ale o tym ,że zostałam „dobita”, bo zawirusowali mi bloga totalnie dokładnie w dniu dania ogłoszenia dowiedziałam się dopiero później od mojego hostingu. Zbieg okoliczności ogromny. Tak ogromny, że postanowiłam wszystkim oferentom podziękować za zainteresowanie ofertą. Po prostu nie chciałam dawać zlecenia komuś, kto potencjalnie rozwalił mi stronę. Tym bardziej, że taki pomysł wydawał mi się absurdalny. Po co u cholery ktoś miałby hakować mojego blożka? Dla zysku? Jakiego zysku? No to może ze złośliwości? I w ogóle, że też się komuś chciało. Na początku naprawdę nie mogłam w to uwierzyć, ale „dowodów” nie dało się ignorować. Jednak zanim się dowiedziałam i podziękowałam wszystkim, to przeczytałam tych kilkadziesiąt nadesłanych ofert. Nie sama, oczywiście. Przyznaję, że miałam pomoc eksperta, który co prawda na wordpressie się nie zna i znać nie chce, ale działa w branży IT od bardzo długiego czasu.
ZAWIRUSOWALI MI BLOGA! JAKIE OFERTY DOSTAŁAM I JAKIE RADZĘ ODSIEWAĆ OD RAZU
Odsiewaliśmy równocześnie i niezależnie od siebie. Mnie uderzyło to, że większość ofert wyglądała tak, jakby nikt nie czytał mojego ogłoszenia. Nawet Ci, którzy wychwycili, że blog jest zawirusowany. W ogłoszeniu jasno napisałam czego oczekuję, ale odpowiedzi na to czy i na ile oczekiwania da się spełnić nie dał praktycznie nikt. Ani feelancerzy ani większe firmy i agencje. Nikt też nie podał jasnych warunków współpracy. Większość odpowiedzi od firm wyglądała tak, jakby wysyłały identyczną na wszystkie ogłoszenia. I pewnie tak jest. To tłumaczy po części czemu odezwali się też Państwo, z którymi wcześniej rozmawiałam.
Takie bezosobowe oferty proponuję Ci odsiewać od razu. Jeśli ktoś nie ma czasu żeby przeczytać to, co do niego piszesz, to jak sobie wyobrażasz dalszą współpracę? Czego możesz się spodziewać po kimś, kto nie raczył nawet przeczytać Twojego ogłoszenia? To samo dotyczy ofert bez jasnych warunków współpracy. Musisz wiedzieć czego się spodziewać jeśli kogoś wybierzesz. Co zrobi? Kiedy zrobi? Za ile? Czy będzie faktura? Czy będzie umowa? Ale tak naprawdę najważniejsze jest, czy ten, z kim będziesz współpracować ma podobną do Ciebie wizję rzeczywistości. Zabrzmi to może banalnie albo pompatycznie, albo jedno i drugie, ale tak naprawdę chodzi o pewne wartości, o to kto jest jakim człowiekiem. I szczerze powiem, że dla mnie osobiście nawet doświadczenie i portfolio nie były tak ważne jak właśnie człowiek, z którym będę współpracować. I tak przechodzę do sedna, czyli pora powiedzieć kto mi w końcu pomógł i kto sprawił, że blog wygląda teraz tak, jak wygląda.
ZAWIRUSOWALI MI BLOGA I DZIĘKI TEMU TRAFIŁAM WRESZCIE NA PRAWDZIWEGO FACHOWCA
Jeszcze zanim mój blog padł totalnie, i ja i mój prywatny ekspert wybraliśmy zupełnie niezależnie od siebie tę samą ofertę. Była to jedyna osoba, która faktycznie przeczytała moje ogłoszenie, do tego w swojej ofercie od razu przesłała proste i jasne warunki współpracy wraz z linkiem do portfolio. Ekspert stwierdził jeszcze krótko, że po ponad 20 latach doświadczenia w branży IT potrafi rozpoznać profesjonalistę i to jest właśnie profesjonalista. Ten profesjonalista to pan Tomasz Root, którego Ci szczerze i gorąco polecam. Tutaj masz link do jego strony. Znajdziesz tam wszystko, czego potrzebujesz: ofertę, portfolio, warunki współpracy. Nie, pan Tomasz mi nie płaci za reklamę 😊. Robię to z własnej inicjatywy i za jego zgodą, bo uważam, że pewnych ludzi po prostu trzeba wspierać. Pan Tomasz nie tylko zna się na rzeczy, podchodzi do każdego zlecenia jak do wyzwania, a pieniądze nie są dla niego motywatorem. Tak naprawdę liczy się wykonanie zlecenia. Pieniądze, to rzecz wtórna. I to jest podejście, które mi się podoba! Panie Tomaszu, jeszcze raz serdecznie dziękuję ! No teraz już muszę chyba blogować jak szalona, bo efekt Pana pracy jest piorunujący! W życiu się nie spodziewałam czegoś takiego. Dodam, że ani ja ani mój prywatny ekspert, chociaż jak to zobaczył, to powiedział tylko z wyższością „a nie mówiłem?”. Pozdrawiam serdecznie, odwirusowana i zliftingowana blogowo, Prawstoria