Opieka nad blogiem: przygody i lekcje.
Opieka nad blogiem. Zaczynasz blogować albo właśnie masz taki szalony zamiar? Może zastanawiasz się nad profesjonalną opieką nad blogiem albo masz zamiar oferować takie lub jakiejkolwiek inne usługi wirtualne? Jeśli tak, to ten wpis popełniam wybitnie dla Ciebie. I tak, to przeróbka starego tekstu z przed ponad roku. Dlaczego? Ano dlatego, że jeden ze speców od profesjonalnej opieki nad blogiem ostatnio się ze mną skontaktował. Nie ,nie z ofertą wsparcia technicznego mojego bloga. Boże broń! Raczej z uprzejmą prośbą abym podjęła niezwłoczne działania i zmieniła tekst wedle jego życzenia aby, jak to wyraził „uniknąć rozpoczynania formalnej, prawnej procedury”. Czynię to z prawdziwą przyjemnością. Tym większą, że jak się nad tym zastanowiłam nieco dłużej – mój pierwotny tekst z 2019r. mógł nieświadomie reklamować usługi tego przemiłego dżentelmena przez prawie rok. A to w żadnym razie nie było moją intencją.
.
OPIEKA NAD BLOGIEM CZYLI TECHNICZNY ANIOŁ STRÓŻ
W sieci jest cała masa ekspertów od budowy stron, wsparcia dla WordPressa, social media i blogowania. Robią to od lat. Z pasją oczywiście. Dziś wszystko trzeba robić z pasją, prawda? Piszą poradniki, mają tysiące wejść na strony i pomagają, pomagają, pomagają. Tworzą wpisy, kursy, podcasty, zaopiekują się twoim blogiem, wesprą cię technicznie, mają czas, którego Ty nie masz. Naturalnie chętnie się nim z Tobą podzielą, żebyś się mógł/-a móc skupić na pisaniu. Za mniejszą a najczęściej raczej większą opłatą będzie łatwo, szybko i przyjemnie. Spróbowałam skorzystać z wirtualnej pomocy. Efekty poniżej. Wnioski wyciągasz sam/-a.
OPIEKA NAD BLOGIEM : SPEC OD SOCIAL MEDIA ROBI AUDYT
Mój blog wciąż jest w powijakach, ale w 2019 był jakby jeszcze bardziej. Wtedy, po tzw. „znajomości”, skontaktowałam się ze specem od budowy stron oraz aktywności w social media. Pomysł mi się spodobał, bo jak już zaczynam, to czemu mam sama wyważać drzwi, które już są dawno otwarte na oścież? Czemu mam się sama przez to wszystko przedzierać, ja, techniczny imbecylek, skoro jest ekspert. I to jaki! Spec miał imponującą listę osiągnięć. Webmarketing w małym palcu. WordPressa, tworzenie stron i social media wyssał z mlekiem matki, którym zresztą prawdopodobnie karmił się wprost z Twittera i Facebooka. Zapytał mnie, co bym chciała ze swoją stroną zrobić. Ponieważ spec był zachwalany, moje oczekiwania były raczej duże. Specjalista zaczął od audytu technicznego mojego bloga. Około miesiąca zajęło mu stwierdzenie, że to totalna porażka. Trzeba wgrać masę wtyczek, a w ogóle to zmienić layout strony i prawie wszystkie zdjęcia. Poczułam się taj jakbym weszła w kod matrixa i miała go zmieniać wyposażona w rylec i glinianą tabliczkę. Klapa totalna.
FACHOWIEC WALCZY Z LOSEM
Z „ leksza” załamana oddałam się więc w ręce fachowca. Była szansa, że profesjonalna opieka nad moim blogiem przybierze wreszcie realnych kształtów. Odezwał się dopiero po upływie kolejnego miesiąca. Chorował i miał sporo zleceń, ale w zasadzie moją nową stronę miał już gotową i zapytał czy chciałabym mieć własne logo. Stwierdziłam, że czemu nie. Czy muszę dodawać, że na prezentację owej strony oraz loga czekałam kolejny miesiąc?
Ale w końcu nadeszła ta wiekopomna chwila i ekspert przesłał mi plik jpg z wyglądem strony oraz 3 projekty logo do wyboru. Ponieważ wiedziałam już co nieco o kreatorach loga, nabrałam niejasnych podejrzeń, że spec raczej tu twórczo nie poszalał. Był oszczędny w kreacji, że tak powiem. Nie mniej jednak wzięłam to za dobrą monetę, dałam pełny dostęp do WordPressa i czekałam. Tydzień, dwa, kolejny miesiąc, po czym okazało się, że dostęp do WordPressa mu nie działa. Sprawdziłam i u mnie działał. Dałam sobie spokój po mniej więcej 5 miesiącach. Spec został kulturalnie poinformowany i odpisał długaśnym mailem. Przepraszał, ale nawał pracy, rozkręcał firmę, a poza tym jak nie chcę nawet reklam na blogu, to całość przedsięwzięcia jest po prostu nieopłacalna. Wszystko co może dla mnie zrobić do dać mi dostęp do szablonu strony, który oczywiście wykupił. Przecież jak był tak zajęty, to jak miał coś zrobić sam, prawda?
Pożyczyłam wszystkiego dobrego, sukcesów w biznesie i ruszyłam szukać dalej. Tym razem zmieniłam podejście i płeć wspierającego.
OPIEKA NAD BLOGIEM JEST KOBIETĄ (Z PASJĄ, OCZYWIŚCIE)
Ponieważ spec rozczarował jako potencjalny fachowiec od opieki nad blogiem z konieczności musiałam się zacząć dokształcać samodzielnie. Internet jest niewyczerpanym źródłem wiedzy, ale też i bezwartościowych śmieci. Często autentycznie przydatne informacje trzeba z tej kupy śmiecia wygrzebać. Problemem blogowania z używania WordPressa (akurat tej platformy korzystam) paradoksalnie jest postęp: skok technologiczny jest za duży i za szybki. Rozwiązanie ,które świetnie się sprawdzało rok czy dwa lata temu jest obecnie często bezużyteczne. Musiałam się w tym wszystkim ogarnąć, nadążyć i ruszyć do przodu. W końcu, siłą rzeczy, trafiłam na blogi żyjące z WordPressa i blogowania. Brzmi to jak jakaś za przeproszeniem incepcja, ale jest masa ludzi, którzy blogują wyłącznie o blogowaniu i WordPressie. Wśród ekspertów są również panie. Co ciekawe ich historie zazwyczaj brzmią podobnie: techniczny ciemniak, ale zaczęłam blogować i w efekcie zakochałam się w WordPressie z wzajemnością. Teraz WordPress to ich pasja więc mają podcasty, bloga, szkolenia online i cuda na kiju.
SPECJALISTKA DZIELI SIĘ PASJĄ I OSZCZĘDZA PAPIER
Zaczęłam od zakupu książki o WordPressie pewnej ekspertki od opieki nad blogiem. Okazało się, że za cenę mniej więcej 2 złotych za kartkę, otrzymałam nie książkę, a książeczkę. W zasadzanie niczego nowego się z niej nie dowiedziałam, plus był jednak taki, że uporządkowała wiedzę zdobytą wcześniej gdzieś w czeluściach internetu. Tylko jakiś taki niesmak na początku, że książeczka droższa niż dobra powieść, ale treści na tych siedemdziesięciu paru stroniczkach jakby mniej. Co tam, końcu książeczka wydana w self-publishingu, czyli własnym sumptem, bez zdzierstwa i kosmicznych marż pazernych wydawnictw, co to złupią autora do gołej skóry.
OPIEKA NAD BLOGIEM: 3 RUNDY Z ASYSTENTKĄ NIEPOPRAWNEJ OPTYMISTKI
I wreszcie nadszedł ten dzień. Zachęcona wpisami na blogu jednej z pań oferujących wsparcie techniczne początkującym blogerom, ruszyłam do boju. Byłam już na takim etapie, że wiedziałam czego potrzebuję, ale nie za bardzo wiedziałam pod który z oferowanych pakietów podpadam. A „niepoprawna optymistka, której pasją jest WordPress” miała ich kilka. Na szczęście był formularz kontaktowy. Skontaktowałam się, wypisałam w punktach o co chodzi, podałam namiary na siebie. Odpowiedź przyszła po 10 dniach, ale OK, pełne zrozumienie, bo po drodze był długi weekend majowy. Odpisała mi asystentka profesjonalnej opiekunki bloga. Okazało się, że za jeden z moich pomysłów będę musiała dopłacić, bo tego żaden pakiet nie obejmuje. Natomiast asystentka nie wyjaśniła, który pakiet wsparcia mam wybrać. Napisałam raz jeszcze czego mi trzeba i jakie mam w związku z tym wątpliwości. Po 4 dniach asystentka profesjonalnej opiekunki odpisała, że, musi kilka rzeczy ustalić z profesjonalną i odpowie mi jutro. Jak się domyślasz na tego maila czekam do dziś. W międzyczasie podziękowałam jej za trudy i zgrabnie się pożegnałam. Jeśli profesjonalny Opiekun blogera od ponad 2 tygodni nie odpowiada klientowi, który pakiet wsparcia mam wybrać, to dla mnie to kiepsko wróży na dalszą współpracę. Asystentka profesjonalnej odpisała, że rozumie moją decyzję. Ucieszyłam się. Wszak nie ma to jak wzajemne zrozumienie, prawda?
OPIEKA NAD BLOGIEM CZYLI: 10 LEKCJI Z POSZUKIWAŃ
Opiekuna mojego wordpressa wciąż szukam, bo wsparcie techniczne by mi się przydało, ale szukam już mniej nachalnie. Poza tym wyciągnęłam wnioski z moich dotychczasowych przygód i 10 lekcji, które przerobiłam :
- Nic po znajomości: umowa, zakres usług, terminy, płatne z dołu – dziękuję 😊,
- Jeśli potencjalny opiekun nie ma czasu żeby odpowiedzieć na Twojego maila w ciągu 48 godzin, to kiedy i jak znajdzie czas żeby Cię wspierać technicznie?,
- Jeśli jedyną formą kontaktu z opiekunem jest formularz kontaktowy albo mail, a nie ma telefonu, czy chociaż Skype’a, to szkoda czasu. Serio dopuścisz do gmerania w swoim blogu kogoś, kto nie ma nawet ochoty z Tobą porozmawiać? Jak będzie Ci rozwiązywał problemy, kiedy się pojawią? Nie wszystko da się opisać w mailu.
- Bardzo często kompletne nic jest opakowane w piękny papierek. Forma przerasta treść. W sieci jest masa mistrzów i mistrzyń autopromocji.
- Nie daj się zwieść dobrym opiniom i entuzjastycznym wpisom zadowolonych z opieki. Istnieje coś takiego jak moderacja komentarzy.
- Z tych samych powodów co powyżej nie ufaj żadnym rekomendacjom na forach,
- Profesjonalista nie boi się krytyki i negatywnych opinii. Jeśli jest zbyt cukierkowo, a w komentarzach same „ochy” i „achy” pod adresem jakości usług, to z automatu powinno to wzbudzić Twoją czujność,
- Jeśli zamiast potencjalnego speca od wsparcia technicznego albo jego współpracownika, kontaktuje się z Tobą asystent lub asystentka, to podziękuj od razu. Ludziom zbyt zajętym nie warto się narzucać,
- „Pasja” i „chęć pomagania” lub „ wpierania” to mocno nadużywana słowa. O profesjonalizmie świadczy poziom podcastów, szkoleń oraz merytoryczne wpisy na blogu. Do tego profesjonalny (czytaj nie cukierkowy, ale też nie chamski) sposób komunikacji.
10. Dokształcaj się sam/-a. Dasz radę. Skoro ja dałam, ty też. Wiem, że jest ciężko, i że to pochłania masę czasu. Trudno. Im więcej wiesz, tym mniej kitu ktoś jest ci w stanie wcisnąć. Ze specem od opieki nad blogiem włącznie.
I na zakończenie mam jeszcze pytanie retoryczne: co to się porobiło w tym naszym kraju, że tak trudno o profesjonalistę? I nie mówię tylko o opiece nad blogiem, ale to jest już chyba temat na osobny wpis.
Ale mimo wszystko nie tracę nadziei, że jeszcze trafi mi się współpraca z kimś, kto jednak będzie zainteresowany profesjonalnym wsparciem technicznym mojego hobbystycznego „blożka po godzinach”.
Pozdrawiam, Prawstoria