Pieczara Humanisty

Kandydaci do pracy czyli co jest nie tak z „pokoleniem Z”?

Pisałam już o tym czemu uważam, że  pracownicy 50+ mogą spać spokojnie, bo jak tylko wykażą minimum wysiłku to wykoszą młodszą konkurencję. Teraz wracam do tematu kandydaci do pracy.   Rekrutuję z małymi przerwami od ponad czterech lat, a ponieważ jestem niespełnionym historykiem lubię obserwować i wyciągać wnioski.   Dodatkowo jest jesień, a jesień w ogóle sprzyja refleksji.  Moja jest  taka, że od pewnego  czasu wszystkie rekrutacje w jakie jestem zamieszana można  sprowadzić  do jednego pytania: co jest nie tak z kandydatami urodzonymi  po 1990 roku?

Kandydaci do pracy z  generacji Z mają chyba jakiś problem

 

 

 

KANDYDACI DO PRACY CZYLI NIE STRASZ MINIE MILENIALSEM BO MOŻE BYĆ  GORZEJ

Zakładam, że  najprawdopodobniej  do Twojej skrzynki mailowej trafia  sporo spamu i niechcianych ofert szkoleń.  Od  jakiegoś czasu spora część tych szkoleń dotyczy  tzw. milenialsów.   Jak zarządzać milenialsami, jak rekrutować milenialsów,  co wyróżnia milenialsów, milenialsi w pracy.  No zupełnie jakby   byli jakimś specjalnym, mocno wyjątkowym, podgatunkiem i człowiek i pracownika.

Ciekawe natomiast, że nie ma jeszcze żadnych szkoleń dotyczących  postępowania z tzw. pokoleniem Z, a z mojego punktu widzenia, to właśnie z ludźmi urodzonymi  po 1990 roku jest  „coś nie halo”. Oczywiście nie ze wszystkimi  i nie wszędzie, ale coś na rzeczy jest.

Kandydaci do pracy z pokolenia Z reprezentują najczęściej podejście,  którego  kompletnie nie pojmuję.  I chyba nie ja jedna.

 

 

Wiecznie w niedoczasie

 

 

 

KANDYDACI DO PRACY „ZETKI”:  SPÓŹNIENI ALBO NIE PRZYCHODZĄ

 

 Pierwsza sprawa, to  taka, że z moich doświadczeń wychodzi, że kandydaci do pracy „Zetki” kompletnie  nie szanują cudzego czasu.

Na przykład jeśli uważasz za oczywiste, że na  umówioną rozmowę  o pracę  nie wypada się spóźniać, to jesteś w błędzie. Dla  „Zetek”  to chyba wciąż abstrakcja, ponieważ  mnie się spóźniają notorycznie czy to na rozmowy twarzą w twarz czy przez telefon.  Przy czym rzadko za takie spóźnienia 5- 10 minutowe przepraszają.    Tymczasem dla mnie  i  innych osób, które biorą  udział w takich rozmowach, punktualność ma kolosalne znaczenie. Zwykle  Ci, którzy rekrutują są naprawdę zajętymi ludźmi i mają masę „ zwykłych” spotkań. W związku z tym na ogół trzeba w kalendarzu zrobić miejsce specjalnie na rozmowę  rekrutacyjną. 

 I teraz sobie wyobraź, że masz zaplanowane wszystko  „ na styk”. Spiąłeś się, bo naprawdę chcesz z kandydatem porozmawiać przez co najmniej godzinę, a ona lub on niefrasobliwie pojawiają się w kwadrans po  umówionym czasie. Albo nie pojawiają się w ogóle. Oczywiście bez jakiegokolwiek ostrzeżenia.  Co tam, że przemeblowałeś sobie cały dzień,  bo kandydat miał czas wyłącznie we wtorek i wyłącznie  między 11:00 a 12:00.   

 

 

 

Kiedy kandydaci do pracy nie mają dla Ciebie czasu

 

 

 

KANDYDAT SIĘ POJAWIŁ ALE  CZASU NIE MA

Kandydaci do pracy „ Zetki” zaznajomili mnie też  z innym, zupełnie nowym  dla mnie zjawiskiem. Otóż  jest taka grupa, która co prawda pojawia się na  spotkaniu albo w nie wydzwania, ale już na wstępie  informuje, że nie ma czasu. 

Typowa sytuacja:  rozmowa zaplanowana na  godzinę, kandydat potwierdził i  godzinę i datę, po czym pojawia się na rozmowie i od razu  informuje, że nie ma całej godziny, tylko na przykład 30 minut.  Powody?  W 99% ma  inne ważne spotkanie, na które musi zdążyć.

Poważnie sądzisz, że  zatrudni Cię ktoś  dla  kogo nie masz czasu już na etapie rekrutacji?  Ktoś, komu  właśnie pokazałeś kompletne lekceważenie i jego jako osoby  i  jego czasu ?

Zastanawiam się   czy takim kandydatom nie szkoda też ich własnego. No chyba, że  mają go pod dostatkiem.

 

Urlopowy design
KANDYDACI DO PRACY CZYLI  ROZMOWY  Z GENERACJĄ „Z” NA URLOPIE

Jak sądzisz, że o tym, że nieodpowiedni  ubiór może  przekreślić szanse kandydata, napisano  już  tyle, że  to chyba oczywiste, to również jesteś w błędzie.  Otóż najwyraźniej,   kandydaci do pracy z pokolenia Z uważają, że   jeśli przychodzą na rozmowę kwalifikacyjną w trakcie swojego urlopu, to ta zasada nie obowiązuje.  Zwłaszcza, jeśli pogoda jest upalna.  I tak  zdarza się, że na rozmowach pojawiają się   totalnie wyluzowani  kandydaci w szortach i sandałkach. Albo panie  w kusych,  letnich sukienkach na hiper wąskich ramiączkach lub w przeźroczystych szyfonowych bluzkach.

Ja rozumiem, że urlop i że żar się leje z nieba, ale….  dajcie spokój.    Nawet skrajny  upał i  bycie na urlopie nie usprawiedliwiają  pojawienia się na rozmowie kwalifikacyjnej o,  dajmy na to, pracę  w dziale księgowości,  w błękitnej sukience mini na  ramiączkach  obszytych falbankami z   biustonoszem ozdobionym brylancikiem dziarsko połyskującymi  z głębin dekoltu.    W  tego typu kreacjach raczej trudno wyjść na profesjonalistę. To dotyczy i pań i panów kandydatów do pracy – z pokolenia Z również.

 

 

Kłamstwo ma krótkie nóżki

 
PRZEBOJOWOŚĆ I ZAJEIBSTE HOBBY CZYLI KŁAMSTWO WCIĄŻ MA MIKRO-NÓŻKI

Obecnie przebojowość jest w modzie. Poczucie własnej wartości również.  I bardzo dobrze. Tylko ważne, żeby z tym na rozmowie o pracę nie przeholować. Pamiętaj, że  granica między zdrową przebojowością i poczuciem  własnej wartości, a zwykłą arogancją może  być cienka.   I tę zasadę kandydaci do pracy „ Zteki” też chyba  powinni mocniej przyswoić.  Kolejna sprawa to   stare jak świat „ubarwianie faktów”.

Wszyscy wiedzą, że w CV należy pisać prawdę.  Rozmowy kwalifikacyjne są między innymi po to, żeby zweryfikować  to, co kandydat napisał w CV. Przyłapanie na kłamstwie oznacza, że pracy nie dostaniesz, ale może mieć też  gorsze konsekwencje.  Ludzie się znają. Zwłaszcza specjaliści z tej samej branży. Do tego ludzie zmieniają pracę. Gdzie ludzie, tam i rozmowy.  Czy naprawdę chcesz żeby przylgnęła do Ciebie  łatka  tej lub tego, który kłamie w CV, a w związku z tym w  ogóle nie można mu ufać?

 Przez jeden, mały błąd  możecie się stać nawet kompletnie  „niezatrudniawalni” w danej branży  Pomyśl o tym zanim skłamiesz  w CV.

Czasem mam wrażeniem, że kandydaci z pokolenia Z kompletnie o tym nie myślą.  

Często dostaję CV pełne  zagranicznych staży, szkoleń  i rozbudowanych zakresów obowiązków, ale  kiedy tylko pada kilka pytań merytorycznych, okazuje się, że czar pryska jak bańka mydlana.

Co ciekawe, sporo kandydatów kłamie na temat hobby. I to też pewna nowość dla mnie.

 Wiele osób, w tym szczególnie  często jakoś Ci  „pod trzydziestkę” wpisuje w CV niesamowicie oryginalne zainteresowania typu sztuka japońskiej kaligrafii albo XVIII wieczna opera.

Jeśli faktycznie   masz ciekawe i niebanalne hobby, tym lepiej dla Ciebie, ale pamiętaj, że nigdy nie wiesz, kto siedzi po drugiej stronie. A co jeśli trafisz na pasjonata japońskiej kaligrafii, o której nie masz pojęcia wbrew temu co napisałeś. Co wtedy?

Zresztą, co tam pasjonat.  Nawet zwykły, średnio zainteresowany tematem rekruter może sprawić  kłopot. Wystarczy , że poprosi kandydata żeby coś więcej o swoim hobby opowiedział, a kandydat, pasjonat literatury  fantasy, nie  potrafi wymienić  ani jednej książki i ani jednego autora  gatunku. No może poza  Tolkienem i  Martinem, bo ogląda Netflixa.  Ba, czasem nawet  kandydat nie potrafi wytłumaczyć co  go tak  w tym jego hobby naprawdę interesuje. To jest dopiero  „smutny odlot”.

Złota Izyda rozmów o pracę

 

 

GENERACJO Z : CO ZE ZŁOTĄ ZASADĄ ROZMÓW O PRACĘ?

Złota zasada rozmów jest taka sama od dziesięcioleci, a może i stuleci.  Otóż na rozmowach kwalifikacyjnych, podobnie jak w życiu, najlepiej  być po prostu sobą.   

I moja osobista refleksja jest taka: albo pokolenie Z ma  w większości  na wszystko „ wywalone” i uważa się za  ósmy cud świata, czyli ma kompletnie  złe wyobrażenie na swój temat, albo sporo „Zetek” ma kłopoty z byciem sobą. 

I raczej sądzę, że chodzi o  to drugie.  Po tych wszystkich rozmowach naprawdę stwierdzam, że coś jest na rzeczy.  Oczywiście można powiedzieć, że każdy ma  mniejszy lub większy kłopot  z byciem sobą, ale  u  kandydatów do pracy z tej grupy wiekowej jest to jakoś szczególnie widoczne.   Coś jest mocno nie tak. Jakieś to pokolenie kompletnie pogubione i takie ciągle udające kogoś, kim nie jest.

Oczywiście to  tylko moje obserwacje. Socjologiem nie jestem. Problemu od strony naukowej nie badałam.  Ale  coś na rzeczy  moim zdaniem jest.

Pozdrawiam z otchłani Pieczary Humanisty, Prawstoria

Powiązane artykuły

2 Comments

  1. Bardzo mocna opinia jak na kogoś kto używa na blogu czcionki w której nie ma niektórych polskich znaków 😉

    1. Kochana Zagubiona Zetko, a co ma brak niektórych polskich znaków do siły opinii ?:) Nic. Warto i trzeba mieć własne zdanie. Fajnie, jeśli się jeszcze potrafi je uargumentować i ma się dość charakteru żeby go bronić.
      Reasumując moje zdanie/opinię już znasz. Teraz chętnie poznam Twoje. O ile jakieś istnieje, oczywiście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button