Sądowy nakaz usunięcia wpisu z całego internetu?
Poprzednim razem pisałam o możliwościach usuwania negatywnych treści z internetu na przykładzie sprawy Facebooka. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydał 3 października 2019 r. wyrok w sprawie C-18/18. Miał wypowiedzieć się jakie obowiązki może nałożyć sąd państw UE na Facebooka i innych dostawców usług hostingowych jeśli chodzi o usuwanie lub blokowanie dostępu do pewnych treści w internecie. I teraz podstawowe pytanie: czy sąd polski albo innego kraju UE może nakazać usunięcie wpisu z całego internetu, na calutkim świecie?
CZY NAKAZ USUNIĘCIA WPISU Z CZĘŚCI INTERNETU MA SENS?
Pytanie brzmi: czy sąd państwa członkowskiego Unii Europejskiej może kazać Facebookowi czy innemu dostawcy usług hostingowych usunięcie albo zablokowanie dostępu do danej treści na całym świecie?
Oczywiście, gdyby nie mógł, to cała zabawa z nakazem usuwani niechcianych, bezprawnych treści na nic. Po co Ci nakaz usunięcia albo zablokowania wpisu na Twój temat w Polsce skoro można go sobie będzie bezkarnie powielać w Niemczech, Chinach czy Australii?
Żyjemy w globalnej wiosce, prawda? No to mamy też globalnych plotkarzy i hejterów.
SĄD WYDA NAKAZ USUNIĘCIA WPISU Z CAŁEGO INTERNETU?
TSUE uznał, że skoro żaden przepis dyrektywy 2000/31 tego nie zabrania, to nakaz sądu państwa członkowskiego UE może wywierać skutki na skalę światową. Czyli sąd polski czy austriacki mogą spokojnie kazać Facebookowi albo innemu dostawcy usług hostingowych usunięcie albo zablokowanie dostępu do określonych treści na całym świecie.
Czyli super. Jest jednak jedno „ale”.
Tym razem to „ale” to zastrzeżenie TSUE, że owszem taki globalny, sądowy nakaz usunięcia wpisu (albo zablokowania dostępu do wpisu) sąd może wydać, ale tylko „w ramach właściwego prawa międzynarodowego”.
I co to ma znaczyć u licha?
Cóż, uczciwie powiem ,że moim zdaniem po tej globalności nakazów wobec dostawców usług hostingowych, to się Trybunał tylko prześlizgnął. Nie zagłębiając się w szczegóły. A one są istotne. Bo co z tego wynika? Ano to, że owszem, sąd może wydać taki globalny nakaz zgodnie z prawem UE, ale na ile taki nakaz usunięcie czy zablokowania danej treści będzie wykonalny w praktyce, to już zależy od przepisów prawa międzynarodowego.
PRAWO MIĘDZYNARODOWE OGRANICZY ZASIĘG NAKAZU?
Co to w praktyce oznacza można wyczytać na przykład z opinii Rzecznika Generalnego Trybunału wydanej w sprawie C-18/18.
Jak wiesz, albo i nie, zanim TSUE wyda wyrok, Rzecznik Generalny wydaje opinie w danej sprawie. To takie streszczenie stanu faktycznego i analiza stanu prawnego dla Trybunału. Dodatkowo opinia rzecznika zawsze zawiera jego wnioski i rekomendacje, choć TSUE nie jest nimi w żaden sposób związany.
W tym przypadku opinia Rzecznika jest niezwykle ciekawa jeśli chodzi o kwestie prawa międzynarodowego a nakaz sądu państwa UE wywierający skutki na światową skalę. Zachęcam do przeczytania, choć łatwa lektura to to nie jest.
Po pierwsze, wydając nakaz usunięcia lub zablokowania dostępu do danej treści na całym świecie, sąd jest związany prawem międzynarodowym. Czyli nie tylko krajowym, nie tylko unijnym ale jeszcze międzynarodowym. W grę wchodzą wszystkie umowy, traktaty czy konwencje których stroną jest państwo członkowskie w którym działa sąd. Czyli sąd polski jest związany umowami międzynarodowymi, których stroną jest Polska, sąd austriacki tymi, których stroną jest Austria itd.
W praktyce oznacza to, że w zależności od tego, w którym kraju UE sąd wyda taki nakaz wobec dostawcy usług hostingowych, treść nakazu „ na cały świat” może się nieco różnić.
A JAK NIE PRAWO MIĘDZYNARODOWE, TO KRAJOWE ?
Poza tym, o czym opinia Rzecznika wspomina już nieco między wierszami, każdy kraj na świecie ma swoje własne przepisy wewnętrzne, które regulują pewne kwestie z zakresu prawa międzynarodowego. I tak prawo kraju X może stanowić, że orzeczenia obcych sądów dotyczące pewnych spraw nie będą skuteczne i wykonalne w kraju X. Albo będą skuteczne i wykonalne ale dopiero po uznaniu za takie przez sądy kraju X.
SĄDOWY NAKAZ USUNIĘCIA WPISU Z CAŁEGO INTERNETU I CO Z TEGO
Czyli to, że masz taki globalny nakaz usunięcia lub zablokowania treści dla dostawcy usług hostingowych, może w praktyce nie wiele Ci dać.
Tym bardziej, że, nie ma żadnego GLOBALNEGO rozwiązania prawnego, które by zapewniało taką ogólnoświatową skuteczność i wykonalność nakazu wobec dostawcy usług hostingowych.
Internet jest globalny. Serwisy społecznościowe są globalne. Hejt i naruszenie dóbr osobistych też mogą w związku z tym mieć absolutnie ogólnoświatowy charakter, ale w prawie międzynarodowym wciąż nie ma mechanizmu żebyś się mógł przed takimi atakami bronić na całym świecie.
Co z tego, że sąd UE może wydać taki ogólnoświatowy nakaz, skoro w praktyce może być bardzo trudno go wyegzekwować?
To jest prawdziwe wyzwanie dla prawa, które kolejny raz nie nadąża za zmieniającą się rzeczywistością. Cywilizacja, technologia i kultura się globalizują. Dzięki internetowi i mediom społecznościowym, to gdzie mieszkasz też pomału przestaje mieć znaczenie. Jesteś w stanie skontaktować się prawie natychmiast z każdym kto tak jak Ty ma dostęp do internetu.
W sieci nie ma granic, w przepisach prawa wciąż niestety są. I sądzę, że raczej nie prędko da się tę lukę wypełnić.
Internauci globalizują się znacznie szybciej niż rządy i ustawodawcy. To ma swoje dobre, ale też złe strony, bo w sieci równie szybko mogą się rozprzestrzeniać i te dobre i te złe treści.
Pozdrawiam, Prawstoria