Kto zarobi na prawach autorskich sztucznej inteligencji ?
Pisałam już o pomysłach na brak ochrony prawnej utworów stworzonych przez sztuczną inteligencję i możliwościach nadania praw autorskich samej AI. Teraz pora na najpopularniejsze sugestie jak prawo powinno chronić twórczość sztucznej inteligencji. A chodzi o pieniądze. Masę pieniędzy. Zatem kto najprawdopodobniej zarobi na prawach autorskich AI? I dlaczego niekoniecznie jej twórcy czy programiści.
ZARABIANIE NA PRAWACH AUTORSKICH AI CZYLI „TEORIA WKŁADU”
Pomysł na majątkowe i niemajątkowe prawa autorskie, który sobie roboczo nazwałam „teorią wkładu” jest obecnie jednym z najpopularniejszych na świecie. Został oczywiście przywołany na, wspominanym w poprzednim wpisie, dorocznym spotkaniu Europejskiego Stowarzyszenia Praw Autorskich (European Copyright Society – ECS).
O co chodzi? W skrócie, jeśli obecne międzynarodowe i europejskie prawo autorskie nie pozwala uznania sztucznej inteligencji za twórcę i autora, to może prawa do utworów AI powinien mieć ten, kto wniósł największy wkład w ich powstanie? Tylko teraz pytanie o jakim wkładzie mowa: intelektualny (projektanci czy developerzy AI, programiści) czy raczej finansowym?
I czy to w ogóle możliwe żeby prawo zezwoliło na zarabianie na prawach autorskich AI tylko tym, którzy sfinansowali jej powstanie? Z pominięciem tych wszystkich, którzy mieli pomysł, mieli umiejętności, ale brak środków żeby ten pomysł zrealizować? Absolutnie tak. I żeby było ciekawiej, to prawo autorskie co najmniej dwóch krajów już teraz ma rozwiązania, które dają takie możliwości.
WYNAJMIJ SOBIE AUTORA -ROBOTA
Założę się, że nawet jeśli masz zerowe pojęcie o prawie, to i tak dobrze zgadłeś przynajmniej jeden kraj, o jakim mowa. Oczywiście, że chodzi o Stany Zjednoczone. W obiegowej opinii Stany nie mają tzw. prawa stanowionego. Jak oglądasz wszystkie te prawniczo-policyjne filmy i seriale, to zawsze jest w nich przynajmniej jedna scena w której widać, a jak prawnicy zacięcie studiują opasłe tomy orzeczeń i szukają odpowiedniego precedensu. Naturalnie są to zazwyczaj młodzi i ambitni prawnicy walczący z ogromnymi, złymi do szpiku kości korporacjami. Oczywiście wreszcie znajdują to jedno, jedyne precedensowe orzeczenie, o którym dziwnym trafem, nikt inny nie wiedział i wygrywają, ale ja nie o tym.
Zmierzam do tego, że część praw amerykańskiego jest jak najbardziej stanowiona, czyli jego treść jest ustalona przez ustawodawcę (i tutaj znawcy tematy wybaczą: tak, upraszczam) i skodyfikowana.
Zwłaszcza gdy mówimy o prawie stanowionym na poziomie federalnym, czyli obowiązującym we wszystkich stanach USA.
I tak Tytuł 17 Kodeksu Stanów Zjednoczonych Ameryki (title 17 of the United States Code) zwiera obowiązujące we wszystkich stanach przepisy regulujące prawa autorskie (Copyright Law of the United States). Amerykańskie prawo autorskie zna pojęcie „work made for hire” zdefiniowane w Section 101 Copyright Law of the United States oraz określa kto ma prawa autorskie do tego rodzaju utworów. „Work made for hire” to najprościej rzecz ujmując utwór na zamówienie. I, o ile zamawiający i wykonujący zamówienie nie umówią się inaczej, prawa autorskie do utworu na zamówienie należą do zamawiającego. Ani nasze ani unijne prawo autorskie w ogóle nie zna takiej konstrukcji. My musielibyśmy się dopiero umówić do kogo należą prawa autorskie do programu komputerowego, obrazu, kampanii reklamowej itd. wykonywanych na zamówienie. W Stanach nie ma takiej potrzeby. Czyli płacisz, no to masz też prawa autorskie do utworu jak się inaczej nie umówicie. Co więcej, amerykańskie „work made for hire” obejmuje też utwory pracownika zatrudnionego przez pracodawcę, o ile zostały wytworzone w związku z wykonywaną pracą. Czyli tutaj podobnie jak u nas z jednym, istotnym wyjątkiem.
Amerykański system nie zna kodeksu pracy czy w ogóle jakiegoś osobnego „prawa pracy”, wszystko się odbywa w oparciu o zwykłe cywilne umowy. W związku z tym, przynajmniej teoretycznie, dałoby się stworzyć fikcję zatrudnienie sztucznej inteligencji. Ba, stosunkowo łatwo można by też wykorzystać zasadę praw autorskich do „work made for hire” do umów o zamawianie konkretnego utworu. W ten sposób taki pracodawca czy zamawiający miałby automatycznie wszystkie prawa autorskie do utworu stworzonego przez sztuczną inteligencję. Amerykańskie podejście jest proste: Ty płacisz za utwór więc to Ty zarobisz na prawach autorskich AI.
Z tym, że żeby wprowadzić takie podejście do prawa polskiego czy europejskiego, należałoby najpierw to prawo zmienić.
Teraz przyjrzyjmy się innej możliwości.
A MOŻE ZARABIANIE NA PRAWACH AUTORSKICH AI W UJĘCIU BRYTYJSKIM ?
Brytyjczycy poszli dalej niż Amerykanie. Już obecnie obowiązujące w Wielkiej Brytanii prawo własności intelektualnej czyli Copyright, Designs and Patents Act z 1988r. w art. 178 reguluje kwestię „computer generated works” czyli utworów, które zostały wygenerowane komputerowo, bez udziału człowieka, a mówiąc ściślej w okolicznościach, które nie pozwalają uznanie utworu za dzieło człowieka. Zgodnie z prawem brytyjskim, majątkowe prawa autorskie do takiego utworu przysługują temu, kto poczynił przygotowania niezbędne do powstania utworu.
Czyli prawa autorskie przysługują temu, to tak wszystko zorganizował, że komputer mógł ten utwór wygenerować. Ochrona jest ograniczona w czasie bo prawa autorskie przysługują tylko przez 50 lat.
Jak najbardziej dałoby się to podejście zastosować do utworów wytworzonych przez sztuczną inteligencję. Co więcej, akurat takie rozwiązanie sprawiłoby, że zarabianie na prawach autorskich AI byłoby możliwe i dla programistów czy developerów samej AI, i dla tych, którzy sfinansowali powstanie sztucznej inteligencji.
Niestety wielu i polskich i europejskich speców od prawa autorskiego uważa, że nie da się podobnego rozwiązania wprowadzić.
Dlaczego? Ano dlatego że obowiązujące prawo kładzie nacisk na człowieka jako jedynego twórcę utworu, a poza tym na powiązanie oryginalny, kreatywny pomysł a autor utworu.
Do tego brytyjskie przepisy wykluczają wprost tzw. „moral rights” (czyli prawa moralne) do takiego wygenerowanego komputerowo utworu. One w tym przypadku po prostu zdaniem brytyjskiego ustawodawcy nie istnieją. Przekładając to na język polskiego prawa autorskiego: nie ma osobistych praw autorskich. I dlatego takie podejście do utworów stworzonych przez AI zdaniem niektórych wywołałoby wstrząs i fundamentalną zmianę w rozumieniu czym są prawa moralne czy osobiste prawa autorskie do utworu. A na to jeszcze za wcześnie.
Nie wiem czy do Ciebie te argumenty trafiają, do mnie niekoniecznie.
ZARABIANIE NA PRAWACH AUTORSKICH AI INNE PROPOZYCJE
W porządku, w takim razie jeśli nie podejście amerykańskie czy brytyjskie to co?
Na dzień dzisiejszy, wydaje się, że prawo UE będzie szło w kierunku jakiejś specjalnej, skrojonej pod sztuczną inteligencję ochrony prawa autorskich do jej utworów. Z tym, że sama AI może takich praw nie mieć, bo o ile na poziomie unijnym są zwolennicy tego pomysłu, to już na poziomie krajów członkowskich niekoniecznie.
Bardzo dobrym przykładem jest Polska. Jak już pisałam, nasze prawo autorskie daje ochronę praw autorskich wyłącznie człowiekowi. Idąc tym tropem, utwory sztucznej inteligencji pozostawałyby kompletnie poza ochroną prawną, bo po prostu nie mogą być prawnie uznawane za utwory.
Jakie są zatem propozycje? Ano Ministerstwo Cyfryzacji w „Założeniach do strategii AI w Polsce” , proponuje jakiś rodzaj prawnej ochrony nakładów inwestycyjnych związanych ze stworzeniem czy wykorzystaniem AI.
Podkreślam, że chodzi o nakłady inwestycyjne. Czyli zarabianie na prawach autorskich AI byłoby przywilejem nie tego kto wymyślił sztuczną inteligencję, ale tego kto za to zapłacił.
Nie uważam takiego podejścia ani za sprawiedliwe ani za służące rozwojowi kreatywności i rozwojowi sztucznej inteligencji w Polsce w ogóle. Sprowadza się do prostego: jeśli nie masz kasy, to możesz sobie być geniuszem, ale prawa autorskich to tego co stworzy Twoja AI mieć nie będziesz.
No oczywiście zakładam optymistycznie, że miałbyś możliwość jakich negocjacji i zmiany tego stanu rzeczy w umowie z inwestorem. Tylko że po treści umów o różne usługi IT, które krążą obecnie na rynku, jakoś ciężko to widzę.
Podpisujecie moi drodzy informatycy kompletne śmieci, gdzie Wasze prawa są żadne albo prawie żadne. Pisałam już o tym i wciąż się zastanawiam czemu się na to godzicie.
I jeszcze ciekawostka: w „Założeniach do strategii AI w Polsce” naszego Ministerstwa Cyfryzacji opcja darmowego dostępu do utwór sztucznej inteligencji nawet nie była brana pod uwagę.
Reasumując: jeśli chodzi o prawa autorskie do utworów sztucznej inteligencji, to cała nadzieja w unijnym ustawodawcy. Oby wygrała jakaś sprawiedliwa i rozsądna koncepcja.
Pozdrawiam, Prawstoria