Usuwanie negatywnych treści z internetu a Facebook.
Było już o niebezpieczeństwach jakie niesie ze sobą zainstalowanie na stronie niewinnej wtyczki Facebooka, to teraz z nieco innej beczki. Tym razem w opałach jest Facebook.Innymi słowy: usuwanie negatywnych treści z internetu a wyrok Trybunału Sprawiedliwości w sprawie o sygnaturze C- 18/18 z 3 października 2019r.
Czy sąd może nakazać usunięcie i zablokowanie dostępu do komentarzy, treści czy opinii na Facebooku i w ogóle w internecie? Jakie obowiązki ma dostawca usług hostingowych?
USUWANIE NEGATYWNYCH TREŚCI Z INTERNETU.
SPRAWA C-18/18
Wszystko zaczęło się w Austrii i to jeszcze w 2016 r. Pani Eva Glawischnig-Piesczek była posłanką partii „Zielonych” w tamtejszym parlamencie. W kwietniu 2016 r. użytkownik Facebooka udostępnił na swojej osobistej stronie artykuł z austriackiego czasopisma, który był, mówić delikatnie „ mocno niepochlebny” dla pani Evy. Dodatkowo, przemiły ten użytkownik, skomentował treść artykułu nazywając posłankę między innymi „podłą zdrajczynią narodu”, „skorumpowaną kretynką” oraz „ członkinią partii faszystów”. Naturalnie z wpisem mógł się zapoznać każdy użytkownik Facebooka na całym świecie.
Mimo prośby pani Glawischnig-Piesczek Facebook odmówił usunięcia i zablokowania dostępu do obraźliwych i naruszających jej dobra osobiste treści z tego wpisu.
W tej sytuacji posłanka pozwała Facebook Ireland Limited czyli irlandzką spółkę zależną amerykańskiego Facebook, Inc, która prowadzi platformę społecznościową dla użytkowników spoza Kanady i USA.
Sprawa przetoczyła się przez wszystkie instancje aż dotarła do austriackiego odpowiednika naszego Sądu Najwyższego, który miał wątpliwości jak interpretować prawo unijne. W związku z tym zadał Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej szereg pytań. Trybunał wydał wyrok tej sprawie 3 października 2019 r. ,czyli dosłownie przed chwilą, pod sygnaturą C-18/18. Orzeczenie jest bardzo ciekawe dla każdego, kto się zastanawia jakby tu usunąć negatywną dla siebie treść z internetu.
USUWANIE NEGATYWNYCH TREŚCI Z INTERNETU: KOGO MOŻESZ POZWAĆ?
Podstawowe pytanie brzmi, kogo i gdzie możesz pozwać żeby usunął negatywne treści dotyczące Twojej osoby z sieci. Oczywistym wyborem jest oczywiście dostawca usług hostingowych dla platformy czy serwisu , na którym te treści są rozpowszechniane.
Zgodnie z art. 14 dyrektywy 2000/31 w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, w szczególności handlu elektronicznego w ramach rynku wewnętrznego (dyrektywa o handlu elektronicznym) (dalej będę o niej pisać po prostu „dyrektywa 2000/31), na takich usługodawcach ciąży pewna odpowiedzialność. A mianowicie taki dostawca usług hostingowych jest odpowiedzialny za treści jakie są przechowywane w jego serwisie jeśli ma wiarygodne wiadomości o bezprawnym charakterze działalności lub informacji (…)”.
Innymi słowy jeśli taki Facebook wie, że pewna grupa użytkowników rozpowszechnia na przykład treści faszystowskie w kolejnych wpisach, to jest współodpowiedzialny za rozpowszechnianie tych treści w myśl dyrektywy. Oczywiście użyłam skrajnego przykładu, ale chodzi mi o pokazanie zasady.
USUWANIE NEGATYWNYCH TREŚCI Z INTERNETU GDZIE MOŻESZ POZYWAĆ?
Skoro wiadomo kogo możesz pozwać to teraz pora na odpowiedź gdzie go pozwać?
Odpowiedzi nie znajdziesz w dyrektywie 2000/31 Trzeba jej poszukać w unijnym rozporządzeniu 1215/2012, które reguluje sprawę właściwości sądów państw członkowskich. Czyli mówiąc najprościej wskazuje jakie sprawy mogą być rozstrzygane przed sądami państw członkowskich oraz kto może wnosić o ich rozstrzygnięcie.
Samo rozporządzenie zasługuje na osobny wpis, ale w sprawie Facebooka istotne są dwie rzeczy. Po pierwsze rozporządzenie 1215/2012 absolutnie może być stosowane do sporów dotyczących usunięcia obraźliwych, czy w ogóle negatywnych treści rozpowszechnianych w internecie . I tutaj nie ma różnicy czy, na przykład, żądasz aby sąd wydał nakazał usunięcie wszystkich złośliwych wpisów na Twój temat autorowi tych wpisów, czy też firmie, która dostarcza usług hostingowych niezbędnych dla ich umieszczenia w internecie.
Reasumując jako obywatel UE masz prawo pozwać przed sąd państwa członkowskiego i autora obraźliwych treści i firmę hostingową, która mu umożliwia publikację i rozpowszechnianie tych treści. Czy pozwiesz obu czy na przykład tylko firmę hostingową, jak pani Glawisching-Piesczek Facebooka, zależy tylko od Ciebie.
NIE MOŻESZ WYBRAĆ DOWOLNEGO SĄDU W DOWOLNYM PAŃSTWIE CZŁONKOWSKIM UE
Za to wybór państwa UE i sądu przed który pozwiesz autora lub dostawcę usług hostingowych , albo ich obu, już nie zależy tylko od Ciebie. Nie masz jednak całkowitej swobody w wyborze sądu przed który pozwiesz dostawcę usług hostingowych. Zgodnie z rozporządzeniem powinieneś się udać przed sąd państwa w którym koncentruje się Twoje „centrum interesów życiowych”. Zaznaczam że obywatelstwo czy zameldowanie nie ma znaczenia. W uproszczeniu pozywasz przed sądy tego państwa, w którym faktycznie żyjesz na co dzień. Oczywiście to, który konkretnie sąd musisz wybrać zależy już od procedury cywilnej tego państwa.
USUWANIE NEGATYWNYCH TREŚCI Z INTERNETU: JAK SĄD MOŻE CI POMÓC?
Skoro już pozwałeś dostawcę usług hostingowych, to teraz zobaczmy jak sąd może Ci pomóc. Sąd może kazać dostawcy usług hostingowych usunąć informacje uznane za bezprawne lub nakazać mu zablokowanie dostępu do takiej informacji.
Przykład Facebooka pokazuje jak bardzo jest to istotne. Na platformach społecznościowych informacje szerzą się lotem błyskawicy. Żeby skutecznie chronić dobra osobiste poszkodowanych Facebook, podobnie jak każdy inny serwis społecznościowy, musi zadziałać błyskawicznie. Albo usuwa negatywne treści albo blokuje innym dostęp do nich. Cokolwiek mu nakaże sąd. Oczywiście jest jeden warunek. Dostawca usług hostingowych taki jak Facebook wie jakie treści sąd uznał za bezprawne. Nie można nakładać ani na Facebook ani na innego dostawcę usług hostingowych żeby ogólnie nadzorował informacje, które przechowuje (art. 15 ust 1 dyrektywy 2000/31). Poza tym sąd nie może też kazać takiemu dostawcy żeby jakoś aktywnie badał podstawy bezprawności negatywnych treści w internecie. Co to oznacza w praktyce? Ano, że po pierwsze jeśli chcemy usunąć jakiś negatywny wpis na nasz temat, to dostawca usług hostingowych musi wiedzieć co konkretnie chcemy usunąć i czemu. Po drugie, nie każda negatywna treść jest z automatu bezprawna i narusza czyjeś dobra osobiste. Jest zasadnicza różnica między stwierdzeniem „Zuzia Kowalska jest idiotką” a na przykład stwierdzeniem ,że „ Zuzia Kowalska jest zwykłą złodziejką i ukradła 50.000 złotych z kasy firmy X”.
O bezprawności decyduje co do zasady sąd państwa członkowskiego UE. Wydaje odpowiedni nakaz i Facebook czy inny dostawca usług hostingowych musi się do niego dostosować.
USUWANIE NEGATYWNYCH TREŚCI Z INTERNETU: CO TO „TREŚCI RÓWNOZNACZNE”?
Żeby ochrona poszkodowanych z dyrektywy 2000/31 miała sens, to na „czuja” powinieneś wiedzieć, że na samym usunięciu feralnego posta na Facebooku, czy zablokowaniu dostępu do niego, nie może się skończyć. To po prostu grubo za mało. Przecież dobrze wiesz, że posty, wpisy czy tweety są podawane dalej przez kolejnych użytkowników. I dlatego TSUE orzekł, że sąd może też nakazać dostawcy usług hostingowych usunięcie lub zablokowanie informacji przechowywanych przez dostawcę, jeśli te informacje są równoznaczne z treścią uznaną za bezprawną.
I teraz pytanie jak taki Facebook czy inny dostawca usług hostingowych miałby decydować co jest treścią równoznaczna, a co już nie?
Pamiętaj, że TSUE potwierdził, że zgodnie z dyrektywą, nie można nakładać na dostawcę usług hostingowych obowiązku aktywnego aktywnie badania czy dana treść jest bezprawna czy też nie.
Idąc tym tropem, TSUE wyraźnie wskazał, że nakaz usuwania lub blokowania treści różnoznacznych z tymi uznanymi za bezprawne tylko pod pewnymi warunkami.
I tak, po pierwsze, dostawcy usług hostingowych mają wyszukiwać informacji, wpisów, postów czy tweetów zawierających treści różnoznaczne z tymi bezprawnymi tylko w zakresie informacji przekazujących dalej treści uznane za bezprawne. Innymi słowy, takiemu dostawcy usług hostingowych sąd może tylko kazać wychwytywać treści równoznaczne w wiadomościach typu „podaj dalej” czyli na przykład re-tweetach. W takich wiadomościach / informacjach typu „podaj dalej” albo kolejny użytkownik robi dokładne kopiuj- wklej treści uznanej za bezprawną albo trochę ją zmienia.
I teraz uwaga, Facebook albo inny dostawca usług hostingowych musi usunąć albo zablokować dostęp do takich lekko zmienionej przez kolejnego użytkownika treści oryginalnego wpisu czy posta tylko w o ile wie co uznać za równoznaczne z bezprawną treścią.
JAK WYŁAPAĆ TREŚCI RÓWNOZNACZNE?
Przede wszystkim , musi usunąć albo zablokować treści z takimi zmianami jakie wyraźnie wskazał sąd w nakazie. Czyli w nakazie sąd powiedział dokładnie co należy uznać za równoznaczne z oryginalną, niechcianą i bezprawną treścią.
Po drugie, jeśli taka treść podana dalej przez kolejnego użytkownika została zmieniona w taki sposób, że każdy rozsądny, przeciętny człowiek uzna taką zmienioną wiadomość za różnoznaczną z tą oryginalną, uznaną za bezprawną.
TSUE wyraźnie napisał w wyroku, że chodzi o takie zmiany, które nie wymagają od dostawcy usług hostingowych dokonania jakiejś niezależnej analizy zmienionej treści.
Oczywiście brzmi to może dobrze, ale w praktyce, to bardzo śliski temat. Po prostu nie ma jasnych kryteriów jakie zmiany we wpisie, informacji czy poście sprawiają, że dostawca usług hostingowych musi je usunąć albo automatycznie zablokować do nich dostęp, bo na pierwszy rzut oka widać, że to treść równoznaczna z bezprawną.
Tutaj zawsze będą wątpliwości i w praktyce może się okazać, że jak czegoś nie będzie w nakazie sądu, to dostawca usług hostingowych po prostu nie usunie zmienionej informacji.
A to stawia pod znakiem zapytania sens nakazów usuwania treści niechcianych i bezprawnych z internetu. Przynajmniej w obecnym stanie prawnym.
Pamiętaj, że sam nakaz albo zakaz nie wystarczy. Trzeba jeszcze mieć możliwość go zrealizować.
WISIENKA NA TORCIE
A skoro o tym mowa, dochodzimy to tak zwanego clue czyli wisienki na torcie.
Czyli czy sąd polski albo innego państwa członkowskiego UE może kazać usunąć coś z Internetu na całym świecie?
Oto jest pytanie i o tym będzie już kolejny wpis.
Pozdrawiam, Prawstoria