Sprzedaż używanych licencji na nieoryginalnych nośnikach.
Czy mogę w umowie licencyjnej zabronić sprzedaży oprogramowania na nieoryginalnym nośniku?
Zgodnie z wyrokiem w sprawie C-128/11 UsedSoft , o którym pisałam tutaj, wiadomo już, że nie da się ograniczyć umową dalszej odsprzedaży legalnie nabytej licencji na oprogramowanie, a także odsprzedaży oryginalnego nośnika, na którym się to oprogramowanie znajduje. Czyli nawet jeśli nie ściągnęliśmy kopii oprogramowania na licencji ze strony producenta, tylko producent przesłał nam to oprogramowanie na płycie CD, DVD,na pendrivie czy jakimkolwiek innym nośniku (czyli fizycznym przedmiocie, czymś namacalnym, a nie wirtualnym, że tak powiem), to możemy taki legalnie zakupiony nośnik odsprzedać wraz z używaną licencją. I to bez względu na to, czy umowa licencyjna nam tego zabrania. A teraz pytanie, czy mogłabym odsprzedać używaną licencję na program z nieoryginalnym nośnikiem? Co gdybym zrobiła sobie kopię oryginalnej płyty CD, DVD czy przegrała dane z takiej płyty na pendrive’a i potem go sprzedała? I co najważniejsze czy jako młoda, zdolna programistka mogę takich praktyk zabronić w umowie licencyjnej? Z takimi wątpliwościami zmierzył się Trybunal Sprawiedliwości UE w sprawie
C-166/15. Powodem wydania wyroku był spór jaki z firmą Microsoft przy udziel łotewskiej prokuratury prowadzili panowie Aleksandrs Ranks i Jurijs Vasiļevičs .
PRZEDSIĘBIORCZY ŁOTYSZE I SPRZEDAŻ OPROGRAMOWANIA MICROSOFTU NA NIEORYGINALNYCH NOŚNIKACH
W dzikich początkach XXI w., a ściślej mówiąc, jak ustaliły łotewskie organy ścigania, między między 28 grudnia 2001 r. a 22 grudnia 2004 r., dwaj obrotni łotewscy biznesmeni sprzedawali na rynku elektronicznym online różne chronione prawem autorskim i opracowane przez Microsoft Corp. programy komputerowe, w tym wersje oprogramowania Microsoft Windows i Microsoft Office.
Panowie nazywali się Aleksandrs Ranks i Jurijs Vasiļevičs, a ich pomysł na biznes, to był strzał w dziesiątkę. Nie udało się ustalić ile dokładnie sztuk oprogramowania sprzedali i ile zarobili. Na podstawie kwot zaksięgowanych na rachunku PayPal obu panów
(tak, tak – jak biznes online, to biznes online) Microsoft wycenił swoje straty na ponad ćwierć miliona dolarów, a konkretnie 293 548, 40 USD czyli około 265 514 EUR.
Niestety, interes okazał się być mocno na bakier z prawem. Panów oskarżono o nielegalną sprzedaż w ramach zorganizowanej grupy przestępczej przedmiotów chronionych prawem autorskim, niezgodne z prawem umyślne używanie znaku towarowego należącego do innej osoby, oraz wykonywanie działalności gospodarczej bez rejestracji. Pierwszy wyrok ich sprawie zapadł 3 stycznia 2012r. Panów uznano winnych wszystkich zarzucanych im czynów, w tym sąd nakazał częściową zapłatę odszkodowania na rzecz Microsoft Corp. Od wyroku odwołali się i oskarżeni i prokuratura, i, co zupełnie zrozumiałe, Microsoft. Sąd apelacyjny zaskoczył prokuraturę,podobnie jak amerykańskiego giganta, bo uchylił wyrok sądu pierwszej instancji w zakresie, w jakim stwierdzono w nim, że Aleksandrs Ranks i Jurijs Vasiļevičs popełnili przestępstwo nielegalnej sprzedaży w ramach zorganizowanej grupy przestępczej przedmiotów chronionych prawem autorskim, i w zakresie, w jakim skazano ich na kary. Innymi słowy: Microsoft liczył na pełne odszkodowanie, a tymczasem okazało się, że nie dostanie nawet częściowego.
Kasację od tego wyroku wniosła prokuratura i oskarżeni. Czemu nie Micorsoft? Nie znam na tyle przepisów prawa łotewskiego, ale zakładam, że kontynentalne europejskie prawo działa podobnie: po prostu łotewskie prawo postępowania karnego nie dawało pokrzywdzonemu, czyli Microsoftowi, możliwości wniesienia kasacji w sprawie ściganej z oskarżenia publicznego.
Sąd najwyższy Łotwy uwzględnił kasację. Uchylił wyrok sądu apelacyjnego przekazując mu sprawę do ponownego rozpatrzenia. Prawnicy obu panów poprosili sąd apelacyjny, żeby się zwrócił z wnioskiem to Trybunału Sprawiedliwości UE ( TSUE) z pytaniem prejudycjalnym co do wykładni art. 4 ust. 2 i art. 5 ust. 1 i 2 dyrektywy 2009/24. Rzecz jasna sąd się do tego wniosku przychylił.
CZY NABYWCA UŻYWANEJ LICENCJI MOŻE KUPIĆ WRAZ Z NIĄ OPROGRAMOWANIE NA NIEORYGINALNYM NOŚNIKU : ARGUMENTY STRON SPORU.
Pytania łotewskiego sądu do TSUE sprowadzały się w istocie do tego czy odsprzedając używaną licencję na oprogramowanie można wraz z nią odprzedać kopię oryginalnego nośnika, na którym zapisano program czy tylko oryginalny nośnik.
Zgodnie z art. 4 ust.2 oraz art. 5 ust.1 i 1 dyrektywy 2009/24 o prawnej ochronie programów komputerowych .
Przytaczałam te przepisy już we wpisie dotyczącym sporu Oracle’a i UsedSoftu , ale dla jasności wklejam je też poniżej.
Art.4 ust.2 dyrektywy 2009/24 stanowi:
„Pierwsza sprzedaż na terytorium Wspólnoty kopii programu komputerowego przez uprawnionego lub za jego zgodą wyczerpuje prawo dystrybucji na terytorium Wspólnoty tej kopii, z wyjątkiem prawa do kontroli dalszych wypożyczeń programu lub jego kopii.”
Natomiast art. 5 ust. 1 i 2 brzmi następująco:
„1.W braku szczególnych przepisów umownych czynności określone w art. 4 ust. 1 lit. a) i b) nie wymagają zezwolenia uprawnionego, jeśli są konieczne do użycia programu przez uprawnionego nabywcę zgodnie z zamierzonym celem, włącznie z poprawianiem błędów.
2.Sporządzanie kopii zapasowej przez osobę mającą prawo do używania programu komputerowego nie może być umownie zabronione w zakresie, w jakim jest to konieczne do takiego używania.”
W sprawie przed TSUE wyraziły swoje stanowisko: Komisja Europejska, Microsoft oraz rządy włoskie i polski. Ich stanowiska były zbieżne. Wszyscy podnosili, że zgodnie z art. 4 ust.2 oraz art. 5 ust 1 i 2. dyrektywy 2009/24, można odsprzedawać wyłącznie oryginalne nośniki oprogramowania, co do kopii, tylko autor oprogramowania może zezwolić na sprzedaż kopii oryginalnego nośnika.
Prawnicy przedsiębiorczych panów podnosili, że w pewnych sytuacjach po prostu nie ma możliwości żeby nabywca używanej licencji mógł otrzymać oryginał nośnika oprogramowania. Nośniki materialne mają to do siebie, że się psują, niszczą albo po prostu gubią. Wtedy pierwszemu nabywcy licencji zostaje tylko kopia zapasowa i w związku z tym, gdy odsprzedaje licencję, może to uczynić tylko z tą kopią zapasową . Oryginalny nośnik na którym zapisano oprogramowanie jest nie do użytku, bo się dawno zepsuł na amen albo zgubił.
NIE MOŻNA SPRZEDAĆ UŻYWANEJ LICENCJI WRAZ Z NIEORYGINALNYM NOŚNIKIEM OPROGRAMOWANIA BEZ ZGODY AUTORA ( UPRAWNIONEGO Z PRAW AUTORSKICH)
TSUE nie podzielił argumentacji zmyślnych biznesmenów. Nawiązując do orzeczenia w sprawie UsedSoft, jeszcze raz podkreślił, że zgodnie z art. 4 ust.2 dyrektywy 2009/24, jak najbardziej można odsprzedać legalnie nabytą licencję na oprogramowanie wraz z oryginalnym nośnikiem, na którym to oprogramowanie zapisano. Co do zezwolenia na kopiowanie oraz dalszą dystrybucję takiej kopii oryginalnego nośnika, był jednak bezlitosny i trzymał się ścisłej interpretacji wyjątków wskazanych w art. 5 ust 1 i 2 dyrektywy. Na własny użytek, możemy sobie zrobić kopię zapasową. Co więcej, jest absolutnie możliwe, że będziemy zmuszeniu używać tylko takiej kopii zapasowej kiedy nam się pierwotny nośnik oprogramowania (płyta, pendrive, cokolwiek) gdzieś zawieruszy, zniszczy czy uszkodzi. Zrobienie kopii bez zgody autora oprogramowania jest całkowicie dozwolone w wypadkach wskazanych w dyrektywie, ale art. 4 ust.2 dyrektywy nie zezwala nabywcy legalnej licencji na dalszą sprzedaż nieoryginalnego nośnika wraz z używaną licencją bez zgody autora (uprawnionego). Prawa autorskie do kontroli nad dalszą dystrybucją licencji i oryginalnego nośnika oprogramowania wygasają wraz z pierwszym, legalnym nabyciem na terenie UE, ale tylko prawa autorskie do oryginalnego nośnika. Kopia oryginału wciąż jest objęta prawami autorskimi i nie da się jej odsprzedawać bez zgody autora ( uprawnionego do którego należą prawa autorskie).
SPRZEDAŻ NIEORYGINALNYCH NOŚNIKÓW: CZY DA SIĘ TEN ZAKAZ ODSPRZEDAŻY JAKOŚĆ OBEJŚĆ W UMOWIE ?
No dobrze. Wracając do pytania, czy młodzi, zdolni polscy programiści albo jakikolwiek inny autor oprogramowania, może w umowie zabronić dalszej odsprzedaży kopii oryginalnego nośnika oprogramowania w umowie? Oczywiście nawet nie musimy tego zabraniać w umowie, bo i tak nie wolno ,jak nam TSUE zgrabnie wyłożył w wyroku z 12.10.2016 w sprawie C-166/15. Microsoft „wygrał” z łotewskimi rekinami szemranych biznesów. A teraz pytanie w drugą stronę : czy ten zakaz odsprzedaży
(i w ogóle każdej dalszej dystrybucji) nieoryginalnego nośnika oprogramowania da się jakoś obejść w umowie?
Naturalnie. Nie ma przeszkód, żeby autor/uprawniony z praw autorskich wyraził zgodę na taką odsprzedaż czy jakąkolwiek dalszą dystrybucję w umowę – czy to licencyjnej czy innej. Co więcej, nie ma obowiązku wyrażenia takiej zgody za zapłatą wynagrodzenia. Można to zrobić nieodpłatnie.
Ciekawe, prawda? A i dodam jeszcze że orzeczenie C-166/15 zapadło w oparciu o przepisy starej dyrektywy w sprawie ochrony prawnej programów komputerowych – dyrektywa 91/250, ale jako, że wszystkie interpretowane przez TSUE przepisy, znalazły się w nowej, obowiązującej obecnie dyrektywie 2009/24, stwierdziłam, że aby uniknąć zamieszania, będę się już posługiwać wyłącznie przepisami nowej dyrektywy.
Pozdrawiam, Prawstoria