Co z Gibraltarem po Brexicie?
CZYM JEST GIBRALTAR ?
Małym półwyspem na styku Morza Śródziemnego i Atlantyku, będącym terytorium zamorskim Wielkiej Brytanii na mocy umowy międzynarodowej zawartej w Utrechcie 11 kwietnia 1713 r. Umowa jest szerzej znana jako pokój utrechcki, który zakończył trwającą trzynaście lat wojnę o to czy francuscy Burbonowie czy też raczej austriaccy Habsburgowie będą władać Hiszpanią. Kto wygrał, zależy od punktu widzenia: tron Hiszpanii przypadł Burbonom ( zresztą panują tu do dziś), na dłuższą metę więcej korzyści odnieśli jednak Habsburgowie, a Wielka Brytania pod koniec wojny zmieniła zdanie. Najpierw popierała Habsburgów, potem, miała już dość wojny i ewidentnie umizgiwała się do Ludwika XIV. W efekcie na mocy pokoju w Utrechcie przypadły jej bardzo korzystne gospodarczo warunki: od Francji dostały jej się spore terytoria dzisiejszej Kanady, a od Hiszpanii Minorka i właśnie Gibraltar.
Gibraltar liczy sobie ok.30.000 mieszkańców i opuści Unię Europejską wraz z Wielką Brytanią mimo, że 96% jego obywateli głosowało przeciwko wystąpieniu z Unii w referendum w 2016 r. Pytanie więc brzmi, co z Gibraltarem po Brexicie?
ART. 184 UMOWY O WYJŚCIU Z UE CZYLI GDZIE TKWI PROBLEM ?
Jak się łatwo domyślać temat odzyskania Gibraltaru czy też chociaż przejęcia nad nim jakiejś większej kontroli jest bardziej lub mnie ale ciągle obecny w ciągu ostatnich 300 lat hiszpańskiej historii.
Ponieważ Gibraltar po wystąpieniu Wielkiej Brytanii z UE stanie się pozaunijną wysepką otoczoną przez Hiszpanię, poświęcono mu cały dodatkowy protokół do umowy o wyjściu Zjednoczonego Królestwa z UE. Ponieważ rzeczywistość jest jaka jest, protokół siłą rzeczy jest powiązany z dodatkowymi dwustronnymi porozumieniami między Wielką Brytanią a Hiszpanią i w zasadzie wytycza obszary w jakich Gibraltar i Hiszpania, jako najbliższy unijny sąsiad, będą musiały ściśle współpracować. Chodzi między innymi o kwestię handlu tytoniem (zapobieganie oszustwom), ruch lotniczy (na Gibraltarze jest lotnisko, ale byłoby cokolwiek bezużyteczne gdyby Hiszpania nie zgodziła się na przeloty w swojej przestrzeni powietrznej), zapobieganie przestępstwom celnym i podatkowym, zabezpieczenie praw obywatelskich obywatelom Unii i Gibraltaru (chodzi przede wszystkim o pracowników przygranicznych).
Kłopot jednak w tym, że już po wynegocjowaniu ostatecznej treści umowy o wyjściu Zjednoczonego Królestwa z UE, Hiszpania zaczęła nagle mieć wątpliwości czy art.184 umowy dotyczy również Gibraltaru.
Art. 184 dotyczy negocjacji w sprawie przyszłych stosunków między Zjednoczonym Królestwem i Unią Europejską. Obie strony zobowiązują się do podjęcia w dobrej wierze wszelkich możliwych działań włącznie z działaniami prawnymi aby jak najszybciej wynegocjować umowy określające ich wzajemne, przyszłe stosunki.
Zdaniem Hiszpanii, istnieje wątpliwość, czy art. 184 odnosi również do Gibraltaru, który, przypomnijmy, jest jedynie terytorium zamorskim Zjednoczonego Królestwa a nie jego częścią.
W efekcie Hiszpania zgodnym duetem pan premier Pedro Sanchez oraz minister spraw zagranicznych pan Josep Borrell stwierdzili, że skoro jest taka wątpliwość, to w tej sytuacji Hiszpania żąda gwarancji, że o przyszłości Gibraltaru zadecydują negocjacje na linii Wielka Brytania i Hiszpania. W pewnym momencie Hiszpania zagroziła nawet, że nie wyrazi zgody na treść umowy o wyjściu , jeśli takich gwarancji nie otrzyma.
CZY HISZPANIE MIELI RACJĘ ?
Z prawnego punktu widzenia Hiszpania nie miała ani podstaw do blokowania w jakikolwiek skuteczny sposób umowy o wyjściu ani też nie ma wątpliwości, że art. 184 odnosi się również do Gibraltaru.
W art. 3 punkt (b) umowy o wyjściu zdefiniowano wprost, że wszelkie postanowienia umowy dotyczące Zjednoczonego Królestwa mają też zastosowanie do Gibraltaru.
Ale w Hiszpanii zbliżały się wybory samorządowe, a poza tym, cóż, przez ponad 300 lat wątek gibraltarski przewija się w hiszpańskiej polityce. Niezależnie od momentu w historii i położenia geograficznego politycy od zawsze wykorzystywali okazje do „ugrania” czegoś dla siebie ( i przy okazji czasem również dla korzyści danego kraju), więc nic dziwnego, że tym razem stało się tak samo.
CO DALEJ?
Oczywiście Hiszpania niczego nie zablokowała, ale jednak coś udało jej się ugrać. Ambasador Wielkiej Brytanii przy UE, sir Tim Barrow, 25 listopada 2018 r. przekazał listownie Komisji Europejskiej (List 2) i Radzie Europejskiej (list 1) oficjalne brytyjskie stanowisko w kwestii Gibraltaru. Treść korespondencji znajduje się W listach potwierdził, że nie ma wątpliwości, że Gibraltar, włącznie z jego wodami terytorialnymi pozostaje pod zwierzchnictwem Wielkiej Brytanii ,ale jednocześnie stwierdził, że Wielka Brytania będzie prowadziła wszelkie negocjacje w imieniu Gibraltaru z UE w kwestii przyszłych, wzajemnych stosunków. Z tym ,że pan Barrow stwierdził w nieszczęsnych listach również, iż :
- Zjednoczone Królestwo zapewnia, że nie zawrze umowy, która obejmowałby przejście Gibraltaru pod zwierzchność innego państwa wbrew, woli obywateli Gibraltaru wyrażonej w bez przymusu i w demokratyczny sposób,
- Co więcej , Zjednoczone Królestwo zapewni, że nie przystąpi do żadnych negocjacji dotyczących zwierzchności nad Gibraltarem , których Gibraltar nie przyjąłby z zadowoleniem.
Naturalnie treść listów zinterpretowano na co najmniej trzy sposoby. Hiszpanie stwierdzili, że są zadowoleni, ponieważ to otwiera drogę do rozmów na temat przyszłego statusu Gibraltaru, gabinet pani premier May tez był zadowolony, bo uznał, że listy to tylko deklaracja polityczna, która potwierdza jedynie obecny stan rzeczy i ucina wszelkie dalsze rozważania na temat, a brytyjska opozycja i przeciwnicy pani May w jej własnej partii stwierdzili, że pani premier porzuciła Gibraltar i przehandlowała go Hiszpanom.
Czyli dla każdego coś miłego. Z tym, że chyba jednak Hiszpanie rozegrali to lepiej.
Wracając do pytania, co dalej, jeśli 14 stycznia brytyjski parlament ratyfikuje treść umowy o wyjściu Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej, to stosunki Gibraltar- Unia Europejska po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE, będą negocjowane zgodnie z art. 184 umowy. Gibraltar będzie reprezentowało Zjednoczone Królestwo i na tym etapie nie ma na razie żadnych realnych możliwości aby status Gibraltaru uległ zmianie, a już na pewno nie ma mowy o jakiejś formie zwierzchnictwa Hiszpanii nad „Skałą” jak często jest nazywany.
Jeśli natomiast Zjednoczone Królestwo wyjdzie z Unii bez umowy, czyli parlament nie ratyfikuje umowy o wyjściu i w ostateczności będziemy mieli tzw. „twardy Brexit”, wtedy Gibraltar może się znaleźć w kiepskim położeniu, ponieważ będzie małą nieunijną wysepką w unijnym morzu bez jakichkolwiek umów międzynarodowych regulujących nawet tak podstawowe kwestie jak warunki przekroczenia granicy między Gibraltarem a Hiszpanią, nie wspominając już o sprawach handlowych takich jak dostawa towarów na Skałę lądem, powietrzem czy morzem. Upraszczając: teoretycznie nawet papieru toaletowego produkowanego poza Gibraltarem nie będzie można do niego wwieźć bez problemów z terenu UE. Po prostu nie będzie wiadomo jak to zrobić od strony formalno – prawnej.
CZY HISZPANIA BĘDZIE PRÓBOWAŁA UZYSKAĆ KONTROLĘ NAD GIBRALTAREM PO BREXICIE?
Teoretycznie nie wiadomo, ale skoro próbuje to zrobić od 300 lat, to raczej jakieś próby będą ( na wojnę bym jednak nie liczyła ;)). Czy im się to uda? Według legendy Brytyjczycy będą na Gibraltarze tak długo jak będą tam mieszkać makaki. Same makaki gibraltarskie to jedyne wolnożyjące małpy w Europie (tak, tak, cała reszta mieszka u nas tylko w zoo) i wielka atrakcja turystyczna Gibraltaru. Brytyjczycy traktują legendę bardzo poważnie. W 1942 r. morale żołnierzy stacjonujących na Skale spadło prawie do zera ponieważ na Gibraltarze ostało się tylko 7 makaków. Brzmi to surrealistycznie, ale w środku II wojny światowej alianci mogli straci kontrolę nad strategiczną cieśniną u ujścia Morza Śródziemnego do Atlantyku, bo na Gibraltarze zaczynało brakować małp. Ówczesny premier Wielkiej Brytanii, pan Winston Churchill, stanął na wysokości zadania i czym prędzej uzupełnił stado makakami z Algierii. Obecnie małpki mają się świetnie, a nad ich ochroną i zdrowiem czuwa Gibraltarskie Towarzystwo Historii Naturalnej i Ornitologii wraz ze specjalną kliniką weterynaryjną więc Brytyjczycy chyba jednak mogą spać spokojnie. Makaki nigdzie się nie wybierają.
Pozdrawiam, Prawstoria