Leczenie i operacja to umowa. Zadbaj o sobie.
Leczenie i operacja. Umowa – na co zwracać uwagę ?
Pisałam już o tym dlaczego tak trudno wywalczyć odszkodowanie za szkodę poniesioną w efekcie leczenia lub zabiegu. Chętnych do poczytania, odsyłam tutaj. Teraz pora sobie zadać pytanie, co możemy jako pacjenci zrobić żeby się bronić i o uzyskanie odszkodowania było nam jednak łatwiej. No i przede wszystkim na co powinniśmy warto zwracać uwagę kiedy zawieramy umowę o leczenie, operację czy zabiegi medycyny estetycznej.
ZANIM ZACZNIESZ SIĘ LECZYĆ, DASZ SIĘ ZOPEROWAĆ ALBO ZMNIEJSZYSZ NOS – SPRAWDŹ REJESTR
Kwestia absolutnie podstawowa: zanim w ogóle zaczniemy się gdzieś leczyć albo damy się komuś pokroić, sprawdźmy czy ten ktoś w ogóle ma uprawnienia żeby nas leczyć. W każdym cywilizowanym kraju na świecie działalność lecznicza jest ściśle regulowana. To uniwersalna zasada. Co to znaczy, że jest regulowana? Ano ci, którzy mogą nas leczyć muszą najpierw zdobyć do tego uprawnienia i zostać wpisani do odpowiedniego rejestru. W Polsce działalność lecznicza jest formą prowadzenia działalności gospodarczej i może być wykonywana wyłącznie po wpisaniu do rejestru podmiotów prowadzących działalność leczniczą. Rejestr Podmiotów Wykonujących Działalność Leczniczą (RPWD) jest jawny i dostępny online. Link podaję tutaj. Podmiotem rejestrowym jest odpowiedni wojewoda. RPWD jest prowadzony zgodnie z ustawą o działalności leczniczej i wpisuje się do niego publiczne i niepubliczne przychodnie ( te są często w istocie jednostką organizacyjną szpitala czy spółki będącej podmiotem leczniczym), szpitale, instytuty badawcze, a także wszelkiego rodzaju grupowe (czyli prowadzone w formie spółek prawa handlowego czy spółki cywilnej) i czy indywidualne praktyki lekarskie, dentystyczne, pielęgniarskie i położnicze. Innymi słowy, w rejestrze sprawdzimy czy dany osobnik może nas leczyć, a także upewnimy się czy dajmy na to przychodnia, do której nas kierują faktycznie istnieje i jest zarejestrowana jako jednostka organizacyjna podmioty leczniczego. Naturalnie w przypadku lekarzy, dentystów czy pielęgniarek zawsze możemy jeszcze sprawdzać w odpowiedniej izbie czy mają prawo wykonywania zawodu, ale jest to niejako dodatkowe zabezpieczenie.
Osobom i placówkom niewpisanym do RPWD dziękujemy. Chyba że jest nam wszystko jedno czy leczy nas dentysta czy też szaman). Wtedy , nie ma problemu.
UMOWA O LECZENIE CZY REGULAMIN CZYLI PUŁAPKI REGULAMINÓW
Już wcześniej pisałam, że umowy o leczenie, przeprowadzenie operacji, zabiegu medycznego ( w tym u dentysty) albo jakiegoś zabiegu z zakresu medycyny estetycznej w ogóle nie muszą być zawierane na piśmie. W zasadzie ustnie też nie, bo wystarczy forma dorozumiana: samo przekroczenie progu gabinetu lekarza czy dentysty można już uznać za zwarcie umowy. Nie zmienia to faktu, że prywatne placówki świadczące usługi lecznicze czyli wszelkiego rodzaju prywatne przychodnie, szpitale, kliniki medycyny estetycznej, prywatne gabinety dentystyczne itd. coraz częściej zawierają z pacjentami pisemne umowy jeśli już nie o samo leczenie to o przeprowadzenie operacji lub zabiegu. Za to bardzo często mamy do czynienia z jakimś regulaminem świadczenia usług leczniczych. I tutaj uwaga, nawet jeśli nie zawieramy pisemnej umowy o leczenie czy zabieg, ale akceptujemy treść regulaminu do w rzeczywistości mamy do czynienia z sytuacją kiedy, w zależności od tego jak szczegółowy jest regulamin i jakie konkretnie postanowienia zawiera, w rzeczywistości możemy zawrzeć umowę o leczenie albo zabieg na piśmie. I to jeszcze nie będziemy mieli żadnego wpływu na jej treść, bo regulamin jest przecież odgórnie narzucony. Dlatego przy regulaminach trzeba bardzo mocno wzmóc czujność. Wszystkie uwagi dotyczące zapisów umowy o leczenie czy zabieg dotyczą też treści regulaminu. Musimy go przeczytać i to bardzo dokładnie zanim gdziekolwiek oświadczymy, że zapoznaliśmy się z jego treścią I PAMIĘTAJMY, ŻE W PRZYPADKU UMÓW O LECZENIE , PRZEPROWADZENIE OPERACJI CZY ZABIEG MEDYCYNY ESTETYCZNEJ JESTEŚMY KONSUMENTAMI W STOSUNKU DO LEKARZA, DENTYSTY CZY SZPITALA. Oczywiście jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację kiedy pacjent nie będzie uważany za konsumenta w myśl art. 22 (1) naszego swojskiego kodeksu cywilnego, ale przychodzi mi to z trudem J. Przypominam, że konsumentem zawsze jest ten, kto dokonuje czynności prawnej z przedsiębiorcą jeśli ta czynność jest niezwiązana bezpośrednio z jego własną działalnością gospodarczą lub zawodową. Zwracam uwagę na słowo „ bezpośrednio”, które „ratuje” na przykład lekarzy i dentystów jeśli są zmuszeni skorzystać z pomocy swoich kolegów po fachu. Także oni są traktowani jak konsumenci, bo co prawda umowa o leczenie migdałków jest związana z działalnością zawodową lekarza ale z pewnością nie bezpośrednio.
Z bycia konsumentem wynika fakt, że regulamin leczenia ( i odpowiedni świadczenia usług leczniczych, przeprowadzenia operacji itd.,) musi nam zostać doręczony przed rozpoczęciem zbiegu, operacji ). I uwaga, nie może nam być doręczony ukradkiem i „przy okazji”, tylko w absolutnie wyraźny sposób, tak żeby nie było wątpliwości co to. Zawsze czytamy regulamin, nawet jeśli wcale nie nazywa regulaminem przeprowadzania operacji tylko dajmy na to „ regulaminem świadczenia usług w klinice XY” Ważna jest treść, nie tytuł. Pamiętajmy o tym.
UMOWA O LECZENIE LUB ZABIEG – KTO, KIEDY I ZA ILE?
Dobra, a teraz do meritum, czyli do samej treści umowy. Na co zwracać uwagę? Przede wszystkim na to, kto kiedy i za ile nas będzie leczył lub wykona zabieg. Zakładam optymistycznie, że kwestia jaki to będzie zabieg albo co konkretnie będziemy leczyć i że to musi być dokładnie opisane jest na tyle oczywista, że ją pomijam. Skupiamy się na sprawach najważniejszych. Najpierw „kto”. Jeśli chcemy żeby nas leczył albo zabieg wykonał konkretny lekarz to wpiszmy to sobie do umowy, podobnie jak warunki na jakich może nastąpić zmiana i do kiedy musimy być o niej poinformowani.
Potem „kiedy”. To szczególnie ważne w przypadku operacji czy zabiegów. W umowie warto określić przynajmniej przedział czasowy w jakim operacja, zabieg ma się odbyć. Jeśli tego nie zrobimy, to możemy się znaleźć w sytuacji, kiedy zapłacimy niemała zaliczkę, urlop w pracy wzięliśmy, a tu mija tydzień, dwa, trzy i nic. Tylko kolejne badania. Po 3 miesiącach czekania możemy już po prostu nie być zainteresowani wykonaniem zabiegu w danym miejscu.
I wreszcie kwestia najważniejsza, czyli „za ile”. Koszt samego zabiegu lub operacji prawdopodobnie powinien być prosty do ustalenia i zapisania. W przypadku leczenia, cóż tutaj może już tak prosto nie być, ale i tak dla naszego bezpieczeństwa doradzałabym jednak określenie, choćby przybliżonej kwoty jakiej wynagrodzenie za leczenie nie może przekroczyć. Poza tym, musimy pamiętać o kosztach wszelkich badań dodatkowych, badań koniecznych do rozpoczęcia leczenia czy przeprowadzenia operacji i wreszcie tzw.” badaniach nieprzewidzianych”. Coś wyjdzie w trakcie rutynowego badania : co wtedy i na jakich zasadach za to zapłacimy? I przede wszystkim, czy będziemy zmuszeni wykonywać wszystkie badania w jednym lub kilku miejscach wskazanych w umowie, czy też mamy dowolność?
Pamiętajmy, że brak wyboru skazuje nas też na brak możliwości wyboru lepszej ceny.
Dodatkowo zwracam też uwagę na ewentualne koszty hospitalizacji. Jeśli jest nawet cień szansy, że możemy zostać hospitalizowani prywatnie po zabiegu albo w trakcie leczenia, to trzeba bezwzględnie ustalić ile ta przyjemność nas będzie kosztowała. Zwracam uwagę na wszelkie niebezpieczne sytuacje typu: ustaliliśmy już w umowie że pobędziemy w szpitalu po korekcie nosa 7 dni i to będzie kosztował „X”, ale oto dorzucono nam jeszcze w umowie lub regulaminie niewinne: „Czas hospitalizacji może ulec zmianie, o ile zmiana taka uzasadniona będzie stanem zdrowia Pacjenta”. I teraz pytanie ile za ten dodatkowy czas hospitalizacji zapłacimy. Musimy to ustalić zawczasu i wpisać do umowy żeby uniknąć przykrych niespodzianek.
I na koniec uwag o wynagrodzeniu, zwracam uwagę na jeszcze jeden drobiazg, a mianowicie na termin zapłaty wynagrodzenia. Na przykład jeśli zgodzimy się na zapis typu :”
„W przypadku gdy ostateczna wysokość wynagrodzenia jest wyższa niż kwota wpłacona zgodnie z § 5. Pacjent zobowiązany jest dopłacić różnicę w terminie podanym na fakturze.”
CYROGRAF CZYLI INFORMACJA O RYZYKU I ZGODY NA LECZENIE LUB ZABIEG
Kiedy analizowałam przyczyny dlaczego tak trudno wywalczyć odszkodowanie z umów o leczenie, przeprowadzenie operacji lub zabiegu, wskazywałam na problemy z wykazaniem związku przyczynowo- skutkowego, określeniem co to tak właściwie jest „powszechnie uznana wiedza medyczna”, dokumentację medyczną i kłopoty z informacją o sposobie leczenia i zgodą pacjenta na leczenie lub zabieg. Otóż, jeśli nad którymkolwiek z tych elementów mamy kontrolę jako pacjenci, to zdecydowanie nad częścią informacyjną i wyrażeniem zgód. I to niezależnie od tego czy umowa jest zawierana w formie pisemnej, ustnej czy dorozumianej. Zaczynamy od umowy pisemnej, bo tak jest najprościej.
Jeśli już zawieramy umowę o leczenie, wykonanie jakiegoś zabiegu lub operację, nalegajmy na to żeby informacja o sposobie leczenia (o tym co powinna zawierać pisałam w poprzednim wpisie), została załączona do umowy. Można ją tam wpisać, może też być w formie załącznika. Nie ma to znaczenia. W razie problemów, będziemy od razu DOKŁADNIE wiedzieli, o czym zostaliśmy poinformowani, a o czym już nie. Identyczna zasada dotyczy zgody na zabieg lub operację. Jak wiemy zgoda na zabieg może być wyrażona ustnie lub nawet w sposób dorozumiany, o ile nie chodzi o operację lub zastosowanie „metody leczenia lub diagnostyki stwarzającej podwyższone ryzyko dla pacjenta”. Oczywiście zawsze, ale to bezwzględnie zawsze dążymy do tego, żeby wszelkie ryzyka związane z zabiegiem były nam zaserwowane na piśmie. Mogą być załącznikiem do umowy. Nie ma problemu, ale ważne żebyśmy jak przyjdzie co do czego wiedzieli na co się zgodziliśmy, a na co już nie.
Jeśli w umowie o leczenie, przeprowadzenie zabiegu, operację znajdziemy taki lub podobny zapis:
„1. Pacjent oświadcza, że został pouczony o ryzykach związanych z Zabiegiem tj. zarówno o ryzyku mogącym wystąpić w czasie przeprowadzania Zabiegu, jak i o ryzyku pozabiegowym.
- Pacjent, świadomy możliwości wystąpienia ryzyk, o których mowa w ust. 1 wyraża zgodę na przeprowadzenie Zabiegu.”
To w momencie złożenia podpisu pod umową jesteśmy „ugotowani”, bo ni mniej, ni więcej ale właśnie zgodziliśmy się na przeprowadzenie zabiegu niejako w ciemno, no chyba, że mamy genialną pamięć słuchową i świetnie znamy się na medycynie. Ale ….nawet to nas nie uchroni, bo w razie rozbieżności między dokumentacją medyczną a tym co zapamiętaliśmy, niestety w sensie dowodowym jesteśmy w lesie. Będzie nasze słowo przeciwko dokumentacji medycznej i temu fatalnemu zapisowi w umowie. Jakie są nasze szanse? Bądźmy szczerzy, praktycznie zerowe i nie ma co zaklinać rzeczywistości. Kto twierdzi inaczej, po prostu kłamie.
Pamiętajmy, że w przypadku operacji, musimy zawsze udzielić zgody na piśmie, ale ….no cóż, praktyka jest taka, ze co prawda dostajemy informację o ryzyku na piśmie, czytamy, podpisujemy i zgoda trafia grzecznie do dokumentacji. Nie dostajemy drugiego egzemplarza dla nas. Jeśli zawieramy umowę o przeprowadzeni operacji na piśmie, to powtórzę jak mantrę, że zgoda powinna być załącznikiem do umowy.
No dobra, ale co z tą informacją i zgodami jeśli nie ma umowy z lekarzem albo dentystą na piśmie?
Nie oddajmy pola przeciwnikowi. Jeśli chodzi o informację o sposobie leczenia, zadajmy uprzejmie pytanie, czy możemy to dostać na piśmie lub nagrywać albo jedno i drugie. Każdy telefon komórkowy ma obecnie funkcję dyktafonu. Jeśli padnie odpowiedź „nie” to osobiście bym się poważnie zastanowiła, czy chciałabym żeby leczyła mnie taka osoba. Pamiętajmy, że wpis w dokumentacji na temat udzielenia nam informacji będzie zawsze , inaczej dokumentacja byłaby prowadzona w sposób nierzetelny. Ale o tym co tam konkretnie wpisano dowiemy się tak naprawdę dopiero w momencie kiedy uzyskamy kopię tej dokumentacji. Identycznie ze zgodami. Albo nagrywamy albo jeśli ryzyko jest nam przedstawiane pisemnie ale okazuje się, że mamy podpisać, datować i karteczka wędruje do dokumentacji – podpiszmy, datujmy i zróbmy tej karteczce zdjęcie. Oczywiście tak żeby była widoczna nie tylko treść, ale tez data i nasz podpis.
UMOWA ZAWIERANA NA ODLEGŁOŚĆ – WCIĄŻ JESTEŚMY KONSUMENTAMI
Na koniec jeszcze raz małe przypomnienie, że jesteśmy konsumentami. W dobie wzrastającej popularności telemedycyny, to szczególnie istotne. Pamiętajmy, że w razie zawarcia umowy poza lokalem przedsiębiorcy lub na odległość, przez internet , przysługują nam wszystkie uprawnienia konsumenckie s z tego tytułu. Włącznie z prawem do odstąpienia od umowy w ciągu 14 dni od jej zawarcia bez żadnych negatywnych konsekwencji.
Pozdrawiam, Prawstoria