Kwalifikowany podpis elektroniczny – czemu to nie działa?
Czas samoizolacji koronawirusowej spędziłam produktywnie. Prawdę mówiąc może nawet zbyt, bo dawno nie byłam tak wymęczona. Ale sporo się nauczyłam. Między innymi tego, że kwalifikowany podpis elektroniczny po prostu w Polsce nie działa. A wydawałoby się, że to taki fajny i praktyczny pomysł na czas pandemii, prawda? Ty podpisujesz umowę długopisem, a Twój kontrahent kwalifikowanym podpisem elektronicznym, bo jest, dajmy na to na kwarantannie. Potem się wymieniacie egzemplarzami podpisanej umowy i po problemie. Przecież art. 781 § 2 kodeksu cywilnego nie pozostawia wątpliwości: oświadczenie woli złożone w formie elektronicznej z podpisem kwalifikowanym zastępuje oświadczenie woli opatrzone podpisem złożonym długopisem czy piórem. Niestety. Nie ma tak dobrze i zaraz zobaczysz dlaczego.
KWALIFIKOWANY PODPIS ELEKTRONICZNY – CO TO JEST ?
Zacznijmy od tego, co to w ogóle jest kwalifikowany podpis elektroniczny? Przede wszystkim sama nazwa jest ogromnie myląca. Bo słysząc „podpis” większość z nas automatycznie myśli o czymś graficznym. Wiesz, coś typu zdjęcie podpisu złożonego długopisem wklejone w plik pdf albo coś do wpisania w plik pdf pod tekstem.
No ,ewentualnie jakiś podpis na tablecie czy innym padzie czyli podpis biometryczny, o którym już pisałam wcześniej.
Nic z tych rzeczy: kwalifikowany podpis elektroniczny nie jest podpisem biometrycznym, a z takim odręcznym, złożonym długopisem czy piórem łączy go tylko słowo „podpis”. Nic więcej.
Taki kwalifikowany podpis to ciąg danych elektronicznych.
I to nie przypadkowych, tylko takich, które po pierwsze, muszą spełniać wymogi zawarte w rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 910/2014 z dnia 23 lipca 2014 r. w sprawie identyfikacji elektronicznej i usług zaufania w odniesieniu do transakcji elektronicznych na rynku wewnętrznym oraz uchylające dyrektywę 1999/93/WE (tzw. rozporządzenie eIDAS). Po drugie, taki podpis musisz złożyć, na umowie lub innym dokumencie, za pomocą kwalifikowanego urządzenia do składania podpisu elektronicznego. I po trzecie, taki podpis musi się opierać o kwalifikowany certyfikat podpisu elektronicznego wydany przez zaufanych, certyfikowanych dostawców usług podpisu kwalifikowanego w Unii Europejskiej.
TE CERTYFIKOWNE PODPISOWO-ELEKTRONICZNE FANABERIE TO POMYSŁ UE
Kwalifikowany podpis elektroniczny to pomysł unijny. I warto o tym pamiętać, bo w innych częściach świata, niekoniecznie spotkasz się z natychmiastowym zrozumieniem konieczności dodatkowej certyfikacji podpisu elektronicznego.
Ale idea rozporządzenia eIDAS jest bardzo słuszna: chodziło o to, żeby maksymalnie upowszechnić w Unii transakcje dokonywane nie na papierze, ale w formie cyfrowej. Oczywiście z zachowaniem odpowiedniego poziomu zaufania i ochrony uczestników takich transakcji. Unia wyszła z założenia, że warto mieć pewność kto podpisuje umowy i inne dokumenty choćby po to, żeby móc sprawdzić w publicznych rejestrach ( np. w naszym KRSie), czy ta osoba może zaciągać zobowiązania w imieniu firmy czy też nie.
W ramach transparentności i zapewnienia ochrony uczestnikom transakcji handlowych w UE, Komisja Europejska prowadzi listę zaufanych, certyfikowanych dostawców usług podpisu kwalifikowanego z każdego kraju członkowskiego, którzy spełniają wymogi rozporządzenia eIDAS i są Cię w stanie zaopatrzyć w kwalifikowany podpis elektroniczny. Listę możesz przejrzeć tutaj. Teraz wystarczy sobie tylko wykupić podpis kwalifikowany (jeśli masz taką chęć, możesz się zdecydować na niepolską firmę) i już możesz podpisywać umowy i inne dokumenty .
Podpis kwalifikowany jest ważny w całej UE i zastępuje podpis odręczny złożony na papierze. Niby proste i wygodne. Ale jednak nie do końca.
KWALIFIKOWANY PODPIS ELEKTRONICZNY ZASTĘPUJE ODRĘCZNY
Teoretycznie może Ci się zdawać, że taki kwalifikowany podpis elektroniczny zastąpi odręczny w każdej sytuacji.
Wszak zgodnie z art. 25 ust 2 rozporządzenia eIDAS „kwalifikowany podpis elektroniczny ma skutek prawny równoważny podpisowi własnoręcznemu.”
A przypominam, że przepisy rozporządzeń unijnych stosuje się bezpośrednio we wszystkich krajach członkowskich z Polską włącznie.
Dodatkowo mamy jeszcze nasz art. 781 § 2 kodeksu cywilnego gdzie jak wół ustawodawca zapisał:
„Oświadczenie woli złożone w formie elektronicznej jest równoważne z oświadczeniem woli złożonym w formie pisemnej.”
Czyli wszystko się zgadza.
NIBY TAK, ALE …..JEDNAK NIE
Nie bardzo. Chodzi o to jak większość polskich prawników interpretuje przepis art. 781 § 2 kc. Totalną niepraktyczność tej interpretacji pięknie pokazała koronawirusowa rzeczywistość gdzie na porządku dziennym były sytuacje: jedna strona umowy ma kwalifikowany podpis elektroniczny (bo albo miała albo sobie właśnie załatwiła, żeby ograniczyć bieganie na pocztę albo kontakty z kurierami), a druga nie.
Padało więc oczywiste pytanie, czy w sytuacji kiedy jedna strona umowy ma podpis kwalifikowany a druga nie, to mogą się obie podpisać pod umową, a potem po prostu wymienić jej egzemplarzami.
Dajmy na to Ty wyślesz umowę w wersji elektronicznej z podpisem kwalifikowanym Iksińskiemu, a ten Ci odeśle swój egzemplarz umowy podpisany kulturalnie długopisem. Ostatecznie nasz kodeks cywilny daje taką możliwość. Zgodnie z art. 78 kc każda ze stron może podpisać swój egzemplarz umowy, a potem się nimi wymienią. W efekcie Ty i Iksiński mielibyście po dwie sztuki tej samej umowy: jedną podpisaną przez Ciebie, a drugą przez Iksińskiego. I wszystko jest OK.
Skoro podpis kwalifikowany jest równoważny z odręcznym, to fakt, że jedna strona podpisała elektronicznie a druga długopisem nie powinien mieć znaczenia, prawda?
I tutaj następuje interpretacyjne rozczarowanie.
Niestety, przytłaczająca większość prawników w Polsce ( czyli czytaj: również sądy), twierdzi, że taka „hybrydowa” wymiana podpisów jest niemożliwa.
Dlaczego?
FORMA, FORMA I JESZCZE RAZ FORMA CZYNNOŚCI PRAWNEJ
Ano nasz kodeks cywilny ma III Dział Części Ogólnej, w którym z założenia racjonalny ustawodawca uregulował formy czynności prawnych.
Dla Ciebie ważne jest, że w art. 78 kc mówi o pisemnej, a w art. 781 kc o elektronicznej formie czynności prawnej .
Dla zachowania formy pisemnej wystarczy, że się własnoręcznie podpiszesz pod umową czy innym dokumentem (ważne, żeby podpis był pod tekstem). Natomiast dla zachowania formy elektronicznej czynności, wystarcza, że złożysz oświadczenia woli w postaci elektronicznej i opatrzysz je kwalifikowanym podpisem elektronicznym.
Czyli mamy formę pisemną z art. 78 kc – tekst umowy czy innego dokumentu a pod nim własnoręczny podpis. Oraz formę elektroniczną z art.781 kc czyli tekst umowy/dokumentu w formie elektronicznej (np. plik pdf) opatrzony kwalifikowanym podpisem elektronicznym.
KWALIFIKOWANY PODPIS ELEKTRONICZNY CZYLI FUNKCJONALNOŚCI MÓWIMY „NIE”
Jak pamiętasz, przepis stanowiący, że oświadczenie woli złożone w formie elektronicznej jest równoważne z oświadczeniem woli złożonym pisemnie jest w art. 781 § 2 kodeksu cywilnego. Czyli w art. dotyczącym elektronicznej formy czynności prawnej.
I właśnie z tego powodu, większość prawników w Polsce powie, że nie ma możesz zawrzeć umowy w takiej hybrydowej formie: czyli jedna strona się podpisze długopisem, a druga elektronicznie i wymienicie się egzemplarzami.
Czemu? Bo ich zdaniem w takim wypadku nie zawrzecie umowa ani w formie pisemnej ani w elektronicznej.
Jak do tego wniosku doszli? Zdaniem większości, w tym ekspertów od kodeksu cywilnego i autorów komentarzy do kc, skoro przepis o równoważności elektronicznego i pisemnego oświadczenia woli został umieszczony jako § 2 art. 78 1 kc regulującego elektroniczną formę czynności prawnej, to odnosi się WYŁĄCZNIE do tej formy.
Ich tok rozumowania jest następujący: ustawodawca chciał w § 2 art. 78 1 powiedzieć tylko tyle, że jeśli Ty i druga strona umowy RÓWNIEŻ, podpiszecie się kwalifikowanym podpisem elektronicznym, to umowa będzie zawarta w formie elektronicznej, ale tak zawartą umowę należy traktować równoważnie z umową zawartą na papierze i podpisaną długopisem. Czyli skutki prawne są takie same jakbyście zawarli umowę na papierze. Z jednym wyjątkiem. Otóż część ekspertów od naszego prawa cywilnego twierdzi, że jeśli umowa albo ustawa wymaga żeby jakaś czynność prawna lub umowa została zawarta w formie pisemnej pod rygorem nieważności, to nie da się jej ważnie zawrzeć w formie elektronicznej. Jeszcze przy umowie to przy aneksie strony mogłyby się umówić, że jednak dopuszczają podpisy kwalifikowane, ale jak ustawa narzuca wymóg formy pisemnej pod rygorem nieważności, to już podpis kwalifikowany odpada zupełnie.
Szczerze mówiąc kompletnie tej interpretacji brzmienia art. 78 1 § 2 kc nie popieram. Jak dla mnie jest skrajnie niepraktyczna, przestarzała i po prostu blokuje cyfryzację obrotu handlowego w Polsce.
Uważam, że wynika wyłącznie z asekuranctwa i jakiegoś oporu mentalnego przed postępem technicznym połączonego z typowo polskim brakiem zaufania. No, bo jednak, co papier, to papier, co podpis własnoręczny, to własnoręczny.
Poza tym po co się wysilać na jakieś funkcjonalne i praktyczne interpretacje, skoro można zinterpretować dosłownie i bezpiecznie, prawda? Bądźmy szczerzy, sąd też raczej będzie interpretował bezpiecznie – a w każdym razie tak uczy doświadczenie.
Efekt jest taki, że czynności, a już zwłaszcza umowy, zawierane w Polsce w formie elektronicznej to wciąż rzadkość. Podpis kwalifikowany kosztuje i musisz jeszcze złamać pewną barierę psychologiczną żeby zacząć go używać. Pytanie po co, skoro przy obecnej interpretacji przepisów opłaca się mieć podpis kwalifikowany tylko wtedy, kiedy mają go również Twoi kontrahenci. Jeśli Ty masz, a oni nie, albo na odwrót, to i tak będziecie zmuszeni zawrzeć umowę na starym, dobrym papierze.
I tak oto, póki co, interpretacja przepisów kc bardzo skutecznie, utrudnia rozwój transakcji elektronicznych w Polsce. Oczywiście, to się też przekłada na relacje z kontrahentami z reszty UE, bo skoro to się po prostu nie opłaca, to polskie firmy często, gęsto podpisów kwalifikowanych nie mają i papierowe umowy wciąż krążą po Unii.
Jaki stąd wniosek? Niewesoły. My się tu zastanawiamy nad prawami autorskimi czy odpowiedzialnością za błędy sztucznej inteligencji, a prosty elektroniczny podpis kwalifikowany kapituluje w starciu z barierą mentalnościową interpretatorów.
Ciekawe co Ty o tym sądzisz?
Pozdrawiam, Prawstoria
Wszystko ok. Jeśli coraz więcej ludzi dowie się o istnieniu czegoś takiego jak kwalifikowany podpis elektroniczny to będzie o wiele łatwiej i szybciej. Samo jego użycie jest bardzo proste (zbliżone do wysyłki e-maila – zamiast WYŚLIJ klikamy PODPISZ) – kwestia tego jaki program używamy. W skrócie to taki długopis elektroniczny, którego użycie zależy od nas – to w jakim programie i w jakim formacie chcemy podpisać pliki zależy od nas, ewentualnie od drugiej strony umowy – bo to ona może nam narzucić format,, np. przy przetargach publicznych w PL. Kwestia dwóch trzech kliknięć i po sprawie. Jeśli np. zarząd spółki rozsiany jest po świecie to odchodzą bilety lotnicze, hotele, taksówki, diety… Oszczędzamy też papier bo mniej czynności biurowych. Jest wiele zalet tego urządzenia.
Reasumując artykuł – najbezpieczniej i najszybciej będzie jeśli dwie strony umowy podpiszą ten sam plik kwalifikowanym podpisem elektronicznym. Szybko sprawnie i bez problemu. Wymiana wersji umów (elektroniczna/papierowa)? Równie dobrze można pozostać przy tradycyjnej formie podpisywania dokumentów, tj. plan, dojazd, spotkanie, biurko, papier, długopisy, czas.
Wszystko zależy od tego czego na daną chwilę potrzebujemy.
Pozdrawiamy i zapraszamy do kontaktu.