Pieczara Humanisty

Czy dobry PR i arogancja zawsze wygra z wiedzą i inteligencją ?

Nie róbcie z  imbecyli celebrytów - świat będzie lepszyWszyscy to wiemy i wszyscy to znamy: tak  to się zwykle w życiu składa, że dobry PR i arogancja zawsze wygra z rzetelną wiedzą i inteligencją. Głupota zwykle jest odziana w fajne fatałaszki  podczas gdy mądrość raczej nosi coś zgrzebnego  i ogólnie jest  trudna i mało ciekawa.  Myślenie jest męczące. Poza tym  lepiej myśli się w ciszy, natomiast  dobry PR podobnie,  jak   internetowy czy medialny   fame,  wymagają  hałasu. Ma  być kolorowo, dużo, lekko, łatwo i przyjemnie.  Znacznie łatwiej, szybciej i, co tu kryć, pewnie przyjemniej  ( przynajmniej dla niektórych), jest obejrzeć czyjś goły tyłek na Instagramie czy  pooglądać w telewizji program z ładną panią w białej rękawiczce, która   przekonuje iż sensem życia jest mieć idealny porządek w  mieszkaniu niż poczytać o, dajmy na to, najnowszych odkryciach fizyki kwantowej.    Ci, którzy mają nie wiele do powiedzenia paradoksalnie zwykle mówią znacznie więcej i znacznie głośniej  od tych, którzy  faktycznie mogliby na dany temat powiedzieć coś interesującego.  Żeby  dodatkowo pogrążyć myślącą część ludzkości,  dodam, że  napuszone ego zazwyczaj  niczego albo prawie  niczego, się nie  boi.  Cóż, strach wymaga umiejętności przewidywania konsekwencji zdarzeń i czynów, a to  jest męczące, bo bez myślenia się nie obejdzie – strach to produkt uboczny myślenia.  Jeśli jeszcze  do tej mieszanki napuszonego ego, lansu  i arogancji dodamy odrobinę władzy, to strach się bać.  Ale czy  faktycznie zawsze tak jest, było  i będzie, że hałas wygra z ciszą a głupota odziana w dobry PR i arogancja z wiedzą i inteligencją ?   Mam szczerą nadzieję, że jednak nie. Historia zna najdziwniejsze przypadki.  Są tacy, którzy   do dziś mają dobry PR  mimo, że  tak naprawdę  niczego wielkiego  nie osiągnęli, tacy, którzy zrobili wiele, ale  jakoś się  nie przebili do masowej świadomości, tacy, którzy  walczyli z aroganckimi durniami i przegrali (niestety często na własne życzenie)  i wreszcie tacy, którym udało się  wygrać z krzykliwym, wielkim  nic. Oczywiście jak dla mnie najciekawsi są Ci, którzy wygrali  oraz ci, którzy  przynajmniej próbowali.  Od pierwszych można się uczyć sukcesu a  od drugich uniknięcia porażki. Dlatego warto poświęcić  tematowi kilka wpisów historycznych.  Zaczynam, niczym rasowa Polska, od porażki  na własne życzenie.

KRÓL HENRYK VIII  TUDOR CZYLI NAJBARDZIEJ PRZEREKLAMOWANY WŁADCA W HISTORII EUROPY

Ucieleśnienie arogancji i dobrego PRu. Król Henryk VIII
Portret Henryka VIII namalowany przez Hansa Holbeina ok.1537r.

Ręka w górę kto nie słyszał o angielskim królu Henryku VIII?  Pewnie  nikt albo  bardzo niewielu.  A teraz powiedzcie mi, co  takiego  Henryk osiągnął, że  aż do dziś jest tak popularny?  Miał  6 żon, z czego  2 ściął.  Ale co poza tym?  Ano właśnie.  Jakby się tak zastanowić i poczytać  liczne (tak, tak, król  miał świetny PR za życia i ma go do teraz) biografie  Henryka VIII, to  dojdziemy do wniosku, że  nic.  Żadnych większych reform  w państwie nie  uświadczysz, jakiegoś rozkwitu Anglii na arenie międzynarodowej  też nie za bardzo.   Za to  mamy wielkie ambicje i  ego rozdęte do granic. Henryk uważał się za  wielkie władcę.  Marzyły mu się zwycięskie wojny, upokarzanie Francji, ba itd. itp. Jednym słowem Henryk był przekonany o własnej wspaniałości.  Do tego naturalnie uważał się za  przystojnego i chyba faktycznie  dobrze wyglądał sądząc z portretów. Oczywiście  pamiętajmy o tym, że portrety  dorosłego  króla  mogą  być „mocno pochlebne”, ale mimo wszystko są pewne granice.  Poza tym wiemy na pewno, że król  był wysportowany. Lubił szczególnie grę w tenisa i  polowania. Mamy na to liczne dowody z korespondencji  dworzan i ambasadorów  a nawet jego żon.    Henryk VIII snobował się też na intelektualistę.  Żył na przełomie XV i XVI w. W Europie rozkwitał renesans czyli  nasze swojskie odrodzenie.   To te czasy  kiedy tworzą Leonardo da Vinci, Michał Anioł, Rafael i wielu innych. Kolumb  dopiero co wrócił z Ameryki. Powstają nowe nurty filozoficzne, nagle się okazuje, że człowiek  jest równie ważny co Bóg,  a Słońce  jednak nie krąży wokół Ziemi (tak, tak Kopernik to produkt renesansu). Horyzonty myślowe Europejczyków gwałtownie się poszerzają.  Bycie intelektualistą staje się  modne w pewnych sferach. Oczywiście Henryk  musi  być najlepszym z najlepszych  również na polu intelektualnym i oto nadarza się  znakomita okazja. 31 października 1517r.  niejaki Marcin Luter przybija  na drzwiach katedry w Wittenberdze 95 tez. Te  95  tez wstrząśnie kościołem katolickim w sposób jakiego Luter nie przewidział w najśmielszych snach: dojdzie do rozłamu, część Europy wypowie  posłuszeństwo papieżowi  i stworzy zupełnie  nowe podejście do wiary.  Henryk VIII wstrzelił się w  temat  znakomicie, ponieważ napisał  traktat  poddający krytyce  nauki Lutra „Pewność Siedmiu Sakramentów” (Assertio Septem  Sacramentorum). W 1521 r. papież nadał mu w podzięce tytuł „obrońcy wiary” (Fidei defensor). Obrońca wytrwa w swych  niezłomnych poglądach do  ok. 1526 r. Całe  5 lat i  to jeszcze  biorąc pod uwagę, że  byłam dla niego łaskawa jeśli chodzi o wyliczenia.  W 1534r. Henryk VIII  oficjalnie nazwał się głową kościoła i odrzucił zwierzchnictwo papieża. Spójrzmy prawdzie w oczy  Anglia stała się  krajem protestanckim z powodu  chorych ambicji  niezbyt inteligentnego pana, który koniecznie chciał mieć syna. Król miał całkowicie w  nosie jakie skutki wywrze na poddanych i  kraju rozwód z  Kościołem Katolickim.  A jednak, dobry PR ma  do dziś. Czy to nie zastanawiające?

TOMASZ MORE. PRAWNIK- HUMANISTA W SŁUŻBIE POZERA

Tomasz More. Wiedza i inteligencja na służbie Henryka VIII- to się nie mogło udać.
Tomasz More, portret namalowany przez Hansa Holbeina

Henryka VIII kojarzą zapewne prawie wszyscy natomiast Tomasza Mora pewnie nie wielu. More był o 13 lat starszy od Henryka i w przeciwieństwie do króla był bardzo dobrze wykształcony, autentycznie inteligentny i ciekawy świata a do tego miał autentyczny, a  nie modny, system wartości.  W 1529r.  Tomasz More otrzymał tytuł szlachecki i został Lordem Kanclerzem Królestwa Anglii.  More nie był szlachcicem lecz synem londyńskiego sędziego. Ojciec bardzo starannie go wykształcił a było co kształcić, ponieważ Tomasz  był autentycznie inteligentnym młodzieńcem. More skończył prawo, chociaż zawsze interesowały go raczej nauki humanistyczne. Studiował między innymi w Oksfordzie. Co bardzo charakterystyczne, Tomasz zawsze miał spory dystans do  zarabiania pieniędzy. Wolny zawód prawnika  odpowiadał mu głównie właśnie ze względu na swobodę. Osiągnął w  nim autentyczna samorealizację, a przy okazji także sukces finansowy, o który  za bardzo nie zabiegał. Czyli robił to co lubił, a pieniądze niejako „same przyszły”. Czy  nie tego właśnie  uczą nas teraz rozliczni kołcze ?:) Rzut oka na karierę Tomasz. W 1501r. zostaje adwokatem. W krótkim czasie  zarabia 400 funtów rocznie, czyli znakomicie jak na czasy w których żyje.  Jest zdolny, pracowity i ma bardzo bystry umysł. W 1510r. zostaje wiceszeryfem Londynu. Do obowiązków wiceszeryfa należało zapewnienie porządku publicznego w mieście oraz  obrona praw ludzi biednych. Nawet tych, którzy  gościli w Londynie  jako włóczędzy czyli  nasz odpowiednik  bezdomnych.  Zanim został wiceszeryfem o mały włos nie złamał sobie kariery. Wspominałam, że More miał swoje przekonania, których autentyczne był  gotów bronić. W 1504r. wziął w obronę kupców, którzy  znienacka mieli  zostać obciążeni bardzo wysokimi podatkami. Ojciec Henryka VIII, król Henryk VII potrzebował pieniędzy  na posag córki. Nowe podatki musiała jednak zatwierdzić Izba Gmin. More reprezentował interesy kupców w Izbie Gmin i był tak dobry, że Izba odrzuciła część królewskich żądań. Henryk VII nie zachwycił się talentem Mora. Dla bezpieczeństwa i spokoju rodziny Tomasz musiał się na jakiś czas  wycofać z życia publicznego. Ruszył  w  turnee po największych ośrodkach  uniwersyteckich  renesansowej Europy. Był m.in. w Leuven i w Paryżu. Zaprzyjaźnił się z jednym z czołowych humanistów epoki Erazmem  z Rotterdamu. Erazm zadedykował mu swoje najsłynniejsze działo „Pochwałę głupoty” – satyrę na niezbyt mądre zachowania i postawy ówczesnego społeczeństwa. Sam Tomasz  ,ok. 1516r., napisał traktat o idealnym państwie i systemie społecznym pod niemiłosiernie długim tytułem „Libellus aureus nec minus salutaris quam festivus de optimo Reipublicae statu de que nova insula Utopia” (Książeczka zaiste złota i niemniej pożyteczna jak przyjemna o najlepszym ustroju państwa i nieznanej dotąd wyspie Utopii). Do dziś  używa się skróconej nazwy tego  działa, czyli „Utopia”.  W 1509r. Erazm publikuje „Pochwałę głupoty”, Henryk VII umiera a Tomasz More wraca do Anglii i w 1510 zostaje wiceszeryfem Londynu. Henryk VIII docenił  umiejętności Mora. Od 1515r. Tomasz jest wysyłany z misjami dyplomatycznymi na kontynent  idzie mu na tyle dobrze, ze w końcu zostaje członkiem Parlamentu (był nawet jego skarbnikiem), aż wreszcie Henryk VIII nadaje mu tytuł szlachecki i sir Thomas More zostaje w 1529r. Lordem Kanclerzem Królestwa Anglii.  Narzuca w pracy takie tempo, że bardzo krótkim czasie  uporał się z zaległościami sądu kanclerskiego sięgającymi  dwadzieścia lat wstecz. Przy tym zaległości w naszych sądach to pikuś.

JAK UNIEWAŻNIĆ MAŁŻEŃSTWO KIEDY PRAWO I OKOLICZNOŚCI  NIE POZWALAJĄ
Henryk VIII w młodości wyglądał bardzo przeciętnie.
Portret Henryka VIII w wieku ok 18 lat.Malował oczywiście Hans Holbein

Tymczasem Henryk VIII wręcz obsesyjnie chciał mieć syna.  Oczywiście wielu historyków racjonalizuje to pragnienie,  bo „ był pierwszym królem Anglii, który  zasiadł na tronie w sposób pokojowy od dłuższego czasu”  albo „ był dopiero drugim władcą z dynastii Tudorów i nie czuł się pewnie” i  najlepsze „zdawał sobie sprawę, że  przekazanie korony  córce mogłoby pogrążyć kraj w wojnie domowej”. Jasne. Facet, który nie bacząc na cokolwiek, w tym  na ewentualne niepokoje w kraju, dla własnej wygody zerwał więzi z papieżem i sam ogłosił się głową Kościoła z pewnością bardzo by się tym wszystkim przejął.  Prawda chyba jest niestety smętna:  ego miał Henryk wielkości Jowisza, uważał się przy tym za wybitnego pod każdym względem władcę.  Do pełni szczęścia brakowało  mu tylko męskiego potomka. W 1526r. było już pewne, że żona Henryka, Katarzyna Aragońska, nie będzie miała więcej dzieci.  Para doczekała się kilkorga, ale przeżyła tylko  jedna córka – Maria. Od 1522r. na dworze bawiła w charakterze dwórki Anna Boleyn.  Nie wiadomo kiedy  dokładnie Henryk ją poznał i nawiązał romans, ale w 1526 r. oficjalnie zaproponował jej „stanowisko”  tytularnej metresy.  Oczywiście ambicje Anny sięgały dużo dalej. I w końcu król  miał jasność: będzie małżeństwo, będzie syn. I miało to sens, bo następca tronu  nie mógł pochodzić z nieprawego łoża.   Teraz wystarczyło się  tylko pozbyć Katarzyny.  Rozwód nie wchodził w grę, bo królowa nigdy nie dała do tego powodów.  Prawnie  nie dałoby się tego uzasadnić. Prawnicy Henryka VIII postanowili szukać ratunku w  unieważnieniu małżeństwa, a pamiętajmy, że Henryk  był  królem Anglii, który zawarł małżeństwo zgodnie z prawem kościelnym.  Musiał z tego jakoś prawnie wybrnąć, tym bardziej, że musiał mieć pewność, iż prawa do tronu jego męskiego potomka będą nie do podważenia.  Niestety dla niego ożenił się  nie byle kim, ale z  Katarzyną Aragońską, córką  Ferdynanda Aragońskiego i Izabeli Kastylijskiej, czyli arcykatolickich królów Hiszpanii, którzy wysłali Kolumba do Ameryki, wypędzili  Maurów (europejscy Arabowie) z Hiszpanii. Żeby  było jeszcze trudniej, Katarzyna  była ciotką Karola V  czyli Cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Cesarz  był uznawany za najpotężniejszego władcę na kontynencie. Żeby  było jeszcze straszniej, Karol  był też królem Hiszpanii. Do tego katolikiem i  jeśli papież miał gdzieś szukać pomocy w walce z falą reformacji w Kościele to  tylko  u Karola. Powiedzmy sobie wprost: chyba tylko kompletny idiota albo fantasta pomyślałby, że Henryk ma  jakiekolwiek szanse na unieważnienie małżeństwa ciotki cesarza bez zgody jej samej i cesarza. Królowa Katarzyna  była oburzona, a  argumenty prawne przemawiające za unieważnieniem  były  bardzo grubymi nićmi szyte.  Papież  nie miał wyboru: mógł albo odmówić wprost albo przeciągać proces o unieważnienie.

KIEDY  NIE MASZ RACJI, ZMIEŃ PRAWO TAK, ŻEBYŚ JĄ MIAŁ

Angielski gotyk palmisty.Sprawa się przeciągała, a  Henryk coraz bardziej się niecierpliwił. W 1529r. proces został odroczony i przeniesiony do Rzymu.  Henryk się wściekł. Zdymisjonował kardynała Wolseya ze stanowiska Lorda Kanclerza oskarżając go nieudolność, sprzyjanie królowej i Bóg wie co jeszcze. Wolseya zastąpił  Tomasz More. Prawnicy  króla załatwili  szereg opinii pranych  z najświetniejszych uniwersytetów w Europie, które  popierały  żądanie króla o unieważnienie małżeństwa.  Żądanie opierało się na  tym, iż dyspensa jaką na małżeństwo Henryka i Katarzyny udzielił papież Juliusz II była nie ważna, ponieważ papież został wprowadzony w błąd. Dyspensa była niezbędna, ponieważ Katarzyna  była uprzednio  żoną brata Henryka. Pierwotnie poślubiła królewicza Artura, który zmarł. Zdaniem Henryka, papież nie miał prawa w tej sytuacji udzielić dyspensy na  jego małżeństwo z Katarzyną. More miał zreferować  efekt tych prawnych badań przed Parlamentem. Co  uczynił. Podobno gdy  zapytano  go o  zdanie jako prawnika, odpowiedział tylko, że wyraził już swoje  zdanie przed królem. Ostatecznie Henryk ożenił się z Anną Boleyn nie czekając na  pozwolenie papieża. Papież Klemens VII  nie miał innego wyboru jak obłożyć króla ekskomuniką. Tymczasem  angielski Parlament  nie specjalnie przejmował się  osobistymi problemami króla, ale  ze to  znaczna jego część  dostrzegała plusy uniezależnienia się od  decyzji sądów kościelnych. W efekcie  Parlament odwołał się do starego prawa precedensowego tzw. „praemunire”, które uznawało za zdrajcę każdego, kto usiłował ograniczyć  uprawnienia panującego władcy.  Wykorzystując ten precedens  ogłoszono, że odwoływanie się  of królewskich decyzji do papieża równa się zdradzie majestatu stanu. Oczywiście karą za tego typu zdradę była śmierć. Henryk VIII wielkodusznie oznajmił, że przebaczy wszystkie zbrodnie  angielskiemu klerowi, jeśli ten uzna jego, a nie papieża, za głowę Kościoła w Anglii.  Dodatkowo Parlament  uchwalił prawo zakazujące tymczasowo Anglikom prowadzenia  spraw sądowych poza krajem.  Tym samym papież został całkowicie pozbawiony  jakiegokolwiek wpływu na to, co się dalej stanie z małżeństwem Henryka i Katarzyny Aragońskiej.   Biskup Canterbury, co za niespodzianka, uznał  małżeństwo za nieważne. 30 kwietnia 1532r. kler angielski oficjalnie uznał  Henryka za głowę Kościoła w Anglii. Następnego dnia Tomasz More zrezygnował ze stanowiska Lorda Kanclerza.

ZASADY  GUBIĄ LUDZI Z ZASADAMI. PROCES I ŚMIERĆ TOMASZA MORA

W starciu z dobrym PRem i arogancją przegrywają nie Ci, którzy mają zasady moralne, ale  Ci, którzy  nie potrafią wyczuć momentu kiedy nie powinni  nimi wymachiwać.  Taką lekcję można wyciągnąć  z historii Tomasza Mora i Henryka VIII. Gesty, nawet wielkie i odważne, są  tylko pustymi gestami albo  kończą się  niepotrzebnym męczeństwem jeśli są wykonane w nieodpowiednim momencie.

Henryk VIII był pamiętliwy. Rezygnację  Mora ze stanowiska Lorda Kanclerza odebrał jako osobistą zniewagę. Los  Tomasza  był  już przypieczętowany, to  już nie  było  pytanie „czy” ale raczej „kiedy” skończy obok kata.   Najpierw odmówił udziału w weselu króla z Anną Boleyn, co jeszcze nie pociągało za sobą  konsekwencji prawnych. Okazja nadarzyła się  w 1534r. kiedy Parlament uchwalił tzw. akt o sukcesji czyli prawo  potwierdzające, że korona Anglii będzie  prawnie należała do potomków Henryka VIII i Anny Boleyn.  Lordowie i członkowie Parlamentu mieli  złożyć przysięgę, iż  zastosują się do tego prawa. W  treści przysięgi znalazła się też klauzula odrzucająca zwierzchnictwo papieża. Tomasz More odmówił złożenia przysięgi  stwierdzając, że „sumienie mu nie pozwala”. Król zaś osobiście odmówił  możliwości  nawet nieznacznej modyfikacji treści przysięgi w przypadku Mora. Tomasz został uwięziony w Tower i ścięty za zdradę majestatu stanu 6 lipca 1534r.  po zaledwie 6 dniowym „procesie”. Dodajmy jednak uczciwie, że jako  wytrawny adwokat chyba z pełną premedytacją się „podłożył”. Po pierwsze nie był kretynem i wiedział czym się skończy odnowa złożenia przysięgi na akt o sukcesji, po drugie jeszcze będą więźniem w Tower wdał się rzekomo w dość niebezpieczną dyskusję z królewskim wysłannikiem.   Ten miał go zapytać co by się jego zdaniem wydarzyło  gdyby uchwałą Parlamentu oznajmiono, że Bóg  nie jest Bogiem. Czy  byłoby to wiążące i akceptowalne? Naturalnie  wysłannik odpowiedział, że nie. Wtedy  More miał dodać, że tak samo  Parlament nie mógł ustanowić króla głową Kościoła. Jeśli  ta  rozmowa faktycznie miała miejsce,  to albo Morowi było już wszystko jedno albo po prostu  popełnił fatalny błąd.  Na procesie powiedział, że on, podobnie jak każdy poddany króla podlega swojemu sumieniu, a przede wszystkim Bogu. Przytoczył też starą łacińską zasadę, która jest aktualna do dziś: kto milczy, ten zezwala (qui tacet, censentire videtur).Angielska wersja gotyckiego sklepienia

Kłopot w tym żeby wiedzieć  kiedy  nie milczeć. Zwłaszcza w starciu z wybujałym ego, dobrym PRem i arogancją.   Może gdyby  Tomasz pomilczał jeszcze trochę, historia potoczyłaby się inaczej, kto wie?

W każdym razie  historia Mora i Henryka VIII daje do myślenia.

Dodam jeszcze dla porządku, że Tomasz More został kanonizowany w 1935 r. Wbrew pozorom nie został ogłoszony patronem prawników lecz polityków i mężów stanów

Pozdrawiam, Prawstoria

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button